Wesprzyj fundację
0
0

Wszystko albo nic. Cz.1

Wszystko albo nic. Cz.1

Wszystko albo nic. Cz.1

Droga pogubionego człowieka do Boga przebiega czasami przez niespodziewane sploty zdarzeń. Gdy jednak Najwyższy ma wobec niego bardziej poważne plany niż "tylko zwykłe nawrócenie", żaden scenariusz Jego wezwania i prowadzenia nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. A mimo tego jest. Przykładem takiej Bożej Rewolucji jest historia ś.p. siostry Clare Crockett. Show z hipnotyzerem w roli głównej, obiecująca kariera w świecie telewizji i filmu, imprezy i alkohol - to tylko niektóre z epizodów, które zawiodły ją do życia zakonnego oraz czynnej służby Panu Bogu i drugiemu człowiekowi. Zachęcamy do lektury pierwszej części jej niezwykle poruszającego świadectwa.


Dlaczego ja ?


Mam nadzieję, że to świadectwo pomoże twojej duszy i pomoże ci zbliżyć się do Boga, ponieważ będąc blisko Niego, będziesz naprawdę szczęśliwy...
Kiedy miałam 16 lat, do mojego miasta przyjechał słynny hipnotyzer. Widziałem go przy innych okazjach w ostatnich latach i naprawdę podobał mi się jego występ. Chciałam, żeby mnie też zahipnotyzował. Przed rozpoczęciem pokazu hipnotyzer powiedział nam, że tylko niektóre osoby z określonym stanem psychicznym mogą być zahipnotyzowane. Następnie powiedział publiczności – było około 800 osób – aby wykonała proste ćwiczenie ręki, a pod koniec tego ćwiczenia ci, którzy mają zablokowane ręce, mogą wejść na scenę, ponieważ to oni mogą zostać zahipnotyzowani. Byłem z grupą przyjaciół w jednym z pierwszych rzędów teatru. Żadna z ich rąk nie pozostała spleciona. Moja też nie, ale udawałam, że moje ręce utknęły razem. Wszyscy moi przyjaciele zaczęli krzyczeć: "Wejdź na scenę, Clare! On cię zahipnotyzuje!" Poszłam na górę wraz z około 30 innymi osobami. Staliśmy w rzędzie przed publicznością. Hipnotyzer podszedł do każdego z nas i dotknął naszych czoła dłonią, mówiąc głębokim głosem: "Zrelaksuj się!" Widziałam, jak niektórzy z nich wpadli na krzesło, które zostało umieszczone za nimi, w oczekiwaniu na tę reakcję. Potem przyszła moja kolej. Zrobił mi dokładnie to samo, a ja "upadłam" na krzesło stojące za mną. "Jestem całkowicie świadomy", pomyślałam. "Nie czuję się zahipnotyzowana." A prawda była taka, że nie zostałam zahipnotyzowana. Po liczbie trzech hipnotyzer kazał nam otworzyć oczy, twierdząc, że nadal będziemy pod wpływem hipnozy. Odwrócony plecami do publiczności mrugnął do nas, mówiąc: "Więc wiesz, co musisz zrobić". Nikt z nas na scenie nie został zahipnotyzowany. Albo wszyscy byli aktorami, albo byli ludźmi takimi jak ja, chętnymi do grania razem z tym "legendarnym hipnotyzerem".

Publiczność była całkowicie przekonana, że zostaliśmy zahipnotyzowani – tak jak ja byłam o tym przekonana, kiedy siedziałam na widowni podczas jego poprzednich występów. Program osiągnął punkt kulminacyjny, gdy "Mr. Relax" powiedział nam, że zamierza dać prezent każdemu z nas, którzy zostali zahipnotyzowani. Naszym darem był "krasnoludek", którego tylko my mogliśmy zobaczyć i dotknąć. Nikt inny nie mógł. Ten krasnoludek będzie z nami do południa następnego dnia. Kiedy zeszłam ze sceny, wszyscy zaczęli podchodzić do mnie, aby zadawać mi pytania dotyczące krasnoludka. "Co on ma na sobie?" "Czy on ma brodę?" "Jak on ma na imię?" "Czy on na mnie patrzy?" Wszyscy mi wierzyli. Wróciłam do domu z moim krasnoludkiem "Dominikiem" i zabrałam go ze sobą do liceum. Nawet najsurowsi z moich nauczycieli ostatecznie kupili tę historię.

Kilka lat później byłam w domu z rodziną i kilkoma przyjaciółmi. Siedzieliśmy wszyscy razem w kuchni, jak dobrzy Irlandczycy, pijąc filiżankę herbaty i prowadząc jedną z tych typowych rozmów, która zaczyna się od pytania: "Pamiętasz kiedy...?", po którym nastąpił ryk śmiechu i uderzenie kolanem. Widząc, że wszyscy jesteśmy w tak dobrym nastroju, powiedziałam: "Pamiętacie, kiedy udawałem, że jestem zahipnotyzowana i mam krasnoludka ?" Wszyscy gapili się na mnie i panowała całkowita cisza. "Pamiętacie ?" Powtórzyłem z nerwowym śmiechem. "Nie, nie", odpowiedzieli, "naprawdę miałaś krasnoludka, ale ponieważ zostałaś zahipnotyzowana, już nie pamiętasz... Ale zrobiłaś to. Miałaś go w dłoni". Wszyscy zaczęli mówić od razu, próbując przekonać mnie, że to naprawdę się stało.

Opowiadam tę historię, ponieważ kiedy zdałam sobie sprawę, że Bóg powołuje mnie do życia zakonnego, nikt nie mógł uwierzyć, że Bóg powoła do tego dziewczynę taką jak ja. Dla wielu było to nie do uwierzenia, abym to właśnie ja miała powołanie. Jednak w jakiś sposób mogli uwierzyć, że mam krasnoludka. Chesterton powiedział kiedyś: "Kiedy ludzie decydują się nie wierzyć w Boga, stają się zdolni do wiary we wszystko". Cóż za niesamowity cytat ! I co za smutna prawda ! Bóg może wzywać, kogo chce, kiedy chce, gdzie chce... Dlaczego ? Ponieważ On jest Bogiem. Nasz Założyciel napisał wiersz zatytułowany "Dlaczego ja ?", który mówi: "Nie będę już pytał: "Dlaczego ja ?" Po prostu uznam Twoją wolność i będę Ci nieustannie dziękował".


Nie ma miejsca dla Boga


Prawda jest taka, że nigdy nie myślałam o zostaniu zakonnicą. Myślałam o tym, żeby stać się setką innych rzeczy... ale nigdy zakonnicą ! Pochodzę z małego zakątka świata zwanego Derry, w Irlandii Północnej. Z powodów politycznych w Irlandii Północnej istnieje silny podział na katolików i protestantów. Kiedy mieszkałam w moim kraju, ten konflikt i niezgoda były bardzo wyraźne i  namacalne. Zawsze mieszkałam w obszarze w przeważającej mierze nacjonalistycznym, który walczył o wolną Irlandię, co oznaczało całkowite oderwanie się od Wielkiej Brytanii. Być może pochodzenie z tak radykalnej i wojowniczej rodziny i środowiska jest tym, co zawsze czyniło mnie osobą mającą postawę "wszystko albo nic". Chociaż byliśmy katolikami, nigdy nie byliśmy żarliwi w wierze. Przyjmowałam sakramenty Chrztu, Spowiedzi, Komunii i Bierzmowania, ale nigdy nie rozumiałam – i nigdy tak naprawdę nie starałam się zrozumieć – tego, co otrzymuję.

Pamiętam, jak miałam sześć czy siedem lat i chodziłam do kościoła z mamą i młodszymi siostrami. Był Wielki Post, a wszystkie posągi były pokryte purpurowym materiałem. Poszliśmy na strych chóru i tam zobaczyłyśmy stacje Drogi Krzyżowej wyświetlane na białym płótnie za pomocą rzutnika w sanktuarium kościoła. Kiedy pojawiały się obrazy, w tle leciała pieśń pt. "Jezu, pamiętaj o mnie, kiedy przyjdziesz do swojego królestwa". Chociaż byłam bardzo młoda, wszystko, co wtedy widziałam i słyszałam, głęboko mnie poruszyło. Płakałam, ponieważ nie rozumiałam, dlaczego tak traktowali "tego człowieka".


Dzikie dziecko


Dzięki zachęcie moich nauczycieli, w młodym wieku zaczęłam recytować wiersze na "Feis Ceoil" - tradycyjnym irlandzkim festiwalu, który obejmuje recytowanie wierszy, śpiew, taniec irlandzki itp. Zaczęłam też śpiewać w chórze i pisać opowiadania. Być może dlatego, że moja rodzina i nauczyciele upierali się, że jestem "wichrzycielem", wpadłam na pomysł, że chcę zrobić ze swoim życiem coś wspaniałego. Postanowiła zostać aktorką – nie byle jaką – ale sławną aktorką !

Kiedy miałam czternaście lat, przeczytałam ogłoszenie w gazecie, które w zasadzie brzmiało następująco: "Dla wszystkich aspirujących aktorów, którzy marzą o tym, aby pewnego dnia pojawić się na dużym ekranie: ten warsztat oferuje szansę zdobycia doświadczenia i wiedzy niezbędnej do pracy w kinie lub telewizji". Poszłam wiec na ten warsztat, a dzięki jego sukcesowi niebawem dołączyłam do agencji aktorskiej. Dostałam swoją pierwszą pracę w Channel 4 w Anglii, kiedy miałam piętnaście lat, potem załapałam się na kilka małych prac jako gospodarz telewizyjny. Kiedy skończyłam osiemnaście lat, trafiła mi się mała rola w filmie. Kochałam teatr, tak samo aktorstwo, pisanie, czytanie i reżyserię. Moim celem było Hollywood... Poważnie. Dlaczego tak nie mogło być ? Co więcej, ktoś, kto czytał z dłoni mojej mamy powiedział, że będę.

Byłam trochę (lub bardzo) dzikim dzieckiem. Nie miałam problemów z nauką, ale bycie w szkole sześć godzin dziennie wydawało mi się szaleństwem. Jedynymi przedmiotami, które mnie pasjonowały, były literatura i teatr. Moja formacja jako katolika była przerażająca, mimo że otrzymałam wykształcenie w katolickiej szkole podstawowej i średniej. Niektórzy przyjaciele z mojej klasy uczestniczyli w weekendowych rekolekcjach dla młodzieży. Kiedy z nich wracali, rozmawiali tylko o odosobnieniu. Aby pójść za młodymi ludźmi, którzy odeszli, grupa młodzieżowa zaczęła spotykać się w każdą niedzielę. Byłam zapraszany na jedne z tych rekolekcji kilka razy i w końcu na nie poszedłem. Nie pamiętam zbyt wiele, ale jest jedna rzecz, która zawsze mi towarzyszyła. Mieliśmy adorację Najświętszego Sakramentu (nie miałam pojęcia, co to jest). Najświętszy Sakrament został wystawiony na ołtarzu, a pod monstrancją znajdował się duży obraz Jezusa, z napisem, który brzmiał: "Jezus, nasz Zbawiciel". Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że Ten Sam, który znajduje się w pudełku, jest również w monstrancji ? Czy On na mnie patrzy ? Czy On mnie słucha ? Myślę, że to właśnie w ciszy tego małego oratorium po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że Jezus chce mi coś powiedzieć. Ponieważ poznałam wielu przyjaciół na rekolekcjach, zaprosili mnie oni na spotkania grupy, które odbywały się w niedzielę. Po pewnym czasie poprosili mnie, abym wygłosiła konferencję i została jednym z liderów grupy na innych rekolekcjach. Byłam wtedy jeszcze naprawdę niedojrzała, jeśli chodzi o moją formację religijną. Prawda jest taka, że nie wiem, o czym mówiłam podczas rozmów, ani jaki przykład podałam, bo tak naprawdę nie miałam nic do powiedzenia. Naprawdę, chciałam żyć pełnią życia i robić to, co chciałam robić w życiu. Ale Bóg nie miał żadnej ważnej roli w moim życiu.


W świecie aktorstwa i telewizji


Niestety, od kiedy byłam mała, a potem młoda – około 12 lub 13 lat – zaczęłam chodzić na imprezy i do klubów. Wpadłam w naprawdę złe środowisko. Paliłam papierosy i piłam. Alkohol zaczął być dla mnie problemem i nie byłam w stanie żyć bez paczki papierosów.
Kiedy miałam szesnaście lat i już pracowałem w telewizji, zaczęłam odczuwać wewnętrzną pustkę i nie rozumiałam tego, co się ze mną dzieje. "Cała ta sprawa bycia gospodarzem nie jest dla mnie" - pomyślałam i odrzuciłam ofertę pracy dla znanego kanału, Nickelodeon. Mniej więcej w tym czasie moja przyjaciółka zadzwonił do mnie z zaproszeniem wyjazdu do Hiszpanii. Powiedziała mi, że to darmowa wycieczka, ktoś zapłacił za młodych ludzi, aby mieli takie same dobre doświadczenia, jakie miał ten ktoś.  Kiedy mi to wszystko opowiadała, pomyślałam tylko: "Hiszpania, za darmo, słońce, plaża, impreza ! Oczywiście, że jadę !" Szczerze, to myślałam, że pojedziemy na turystyczną wyspę taką jak Ibiza... Ale ta wycieczka okazała się wypadem z okazji Wielkiego Tygodnia w małym miasteczku w Hiszpanii, gdzie nie było plaży, słońca, imprezy ani niczego w ogóle (z całym szacunkiem, Viva Priego !). Człowiek, który kupił mój bilet – nawiasem mówiąc, jestem mu ogromnie wdzięczna, ponieważ jestem tu ze względu na jego hojność – spotkał się z Domem Matki rok wcześniej, kiedy uczestniczył w wydarzeniu Wielkiego Tygodnia. Był pod takim wrażeniem, że zapragnął zabrać tam młodych ludzi, aby mieli takie same doświadczenia jak on. Prawda jest taka, że nie wiem, dlaczego o mnie pomyśleli, skoro byłam bardzo powierzchowna i dzika. Kiedy dowiedziałam się, że będzie to wydarzenie Wielkiego Tygodnia i że odbędzie się ono w klasztorze z zakonnicami i księżmi, oczywiście nie byłam zadowolona. Ale musiałam iść, ponieważ moje nazwisko było na bilecie lotniczym. 


Bezpłatna wycieczka do Hiszpanii


Wylądowaliśmy w Hiszpanii, olé, olé ! Dzięki Bogu, w grupie, z którą przybyłam, byli wspaniali ludzie, w tym człowiek, który bardzo mi pomógł - Paddy Mc Connell. Zawsze podziwiałam Paddy'ego, ponieważ wydawał się człowiekiem, który wierzył i żył  tym, co mówił lub śpiewał. Miał wiele charyzmy w kontakcie z młodymi ludźmi. Był bardzo Bożym człowiekiem - człowiekiem żywej, prawdziwej i głębokiej wiary.


Co zamierzasz dla mnie zrobić?


Klasztor, w którym odbyło się Wydarzenie Wielkiego Tygodnia w 2000 roku...
Podczas tego spotkania odbyły się rozmowy formacyjne wiary, spotkania zespołów, modlitwa, Msza Święta.... Chodziłam tylko na te aktywności, o których wiedziałem, że jeśli nie pójdę, ktoś to zauważy - na przykład na spotkania zespołu. Tam poznałam ks. Rafaela Alonso, naszego Założyciela. Był w mojej grupie. Wszystkie dziewczęta w mojej grupie miały wiele do powiedzenia na temat Eucharystii, która, jak sądzę, była tematem spotkania. Kiedy zapytali mnie, co myślę, wyjęłam papierosa z ust i zapytałam: "Co to jest Eucharystia ?" Kiedy wyjaśnili mi, co to jest, nie doświadczyłam żadnego wielkiego oświecenia w wierze. Odpowiedziałem po prostu: "Aha".


Siostra Clare pocałowała Krzyż


Nadszedł Wielki Piątek. Uczestniczyłam w liturgii z całkowicie bierną postawą. Nadszedł taki moment, kiedy wszyscy, którzy byli w kościele, ustawili się w centralnej nawie kościoła na Adorację Krzyża. Widziałam, że niektórzy przyklęknęli, a potem ucałowali stopy Jezusa przybite do krzyża. To był pierwszy raz, kiedy zobaczyłam coś takiego. Ustawiłam się też w kolejce, nie poruszona żadnym pobożnym ani żarliwym impulsem. Po prostu zrobiłam to, ponieważ to było to, co musiałam wtedy zrobić. Kiedy nadeszła moja kolej, padłam na kolana i ucałowałam stopy Jezusa. To proste zdarzenie trwało tylko dziesięć sekund. Całowanie Krzyża – coś, co wydawało się tak nieistotne – wywarło na mnie tak silny wpływ. Tertulian napisał kiedyś: "Nic nie pozostawia umysłów ludzi tak zdumionych, jak prostota boskich działań, które widzą, że są wykonywane, i wspaniałość skutków, które po nich następują". Nie wiem, jak dokładnie wyjaśnić to, co się stało. Nie widziałam chórów aniołów ani białej gołębicy schodzących na mnie z sufitu , ale miałam pewność, że Pan jest na krzyżu. Dla mnie. I wraz z tym przekonaniem poczułam wielki smutek, podobny do tego, którego doświadczyłam, kiedy będąc małą dziewczynką  modliłam się Drogą Krzyżową z mamą i siostrami. Kiedy wróciłam do ławki, wiedziałam już, że to zdarzenie wyryło we mnie coś, czego wcześniej nie było. Poczułam się zmuszona zrobić coś dla Tego, który oddał za mnie swoje życie...

Chociaż otrzymałam tę wielką łaskę, nie stało się tak, że od razu zaczęłam czynić pokutę i zmieniać swoje życie. Wszystko, co ktoś mówi do Jezusa,  otrzymując silną łaskę na rekolekcjach, na pielgrzymce, na spotkaniu – mówi to wszystko nawet ze łzami w oczach. Gdy jesteśmy "na szczycie góry Tabor" – musimy o tym pamiętać. Zwracać to, aby to powiedzieć i żyć, kiedy "schodzimy z góry", kiedy wracamy do naszego codziennego życia, do naszego zwykłego środowiska. Święta Edyta Stein powiedziała: "Ukrzyżowany patrzy na nas z góry, czy nadal jesteśmy gotowi uszanować to, co obiecaliśmy w godzinie łaski."

Chcę, żebyś żyła jak oni


Podczas spotkania w Wielkim Tygodniu ks. Rafael zaprosił mnie, abym udała się na Światowy Dzień Młodzieży w Rzymie. Był rok 2000. Przyjęłam zaproszenie, chociaż tak naprawdę nie wiedziałem, kim był Jan Paweł II ani czym były Światowe Dni Młodzieży. To właśnie podczas tej pielgrzymki przez Włochy niepowtarzalny głos Boga znów zaczął we mnie przemawiać. Przyznaję, że nie przeżyłam tej podróży zbyt dobrze. Bardziej interesowały mnie chodzenie do sklepów we Włoszech niż kościoły i katedry. Ale czyż nie jest prawdą, że Dobry Pasterz zostawił dziewięćdziesiąt dziewięć owiec w poszukiwaniu jednej wędrującej owcy ? Cóż, On zrobił to samo ze mną. Szukał mnie, dopóki nie znalazł idealnego momentu, aby mi powiedzieć: "Chcę, żebyś żyła jak oni". "Oni" były siostrami, a żyć "jak one" oznaczało bycie zakonnicą ! Podkręciłam głośność muzyki, której słuchałam w autobusie, aby zagłuszyć wszystko i nie zwracać uwagi na to, o co Bóg mnie prosił. Pan nie konkurował z moją muzyką. Nie krzyczał na mnie, po prostu powtórzył to samo zdanie. Zaczęłam myśleć o wszystkim, co musiałabym zostawić: o moich marzeniach, imprezach, o moim chłopaku... Lista wydawała się nieskończona i oczywiście następowała po niej refleksja:  "Nie mogę żyć tym życiem, to jest dla mnie niemożliwe itd. itd. itd. " A jednak Pan zapewnił mnie, że jeśli się o coś prosi,  to On zawsze daje łaskę i siłę, aby móc to wykonać. Bez Jego pomocy nigdy nie zrobiłabym tego, co musiałam zrobić, aby odpowiedzieć na Jego wezwanie i za Nim pójść. Młodzi ludzie często pytają: "Skąd wiesz, czy masz powołanie ?" Użyję słów Matki Teresy z Kalkuty, kiedy zapytali ją o to samo: "Kiedy dziewczyna słyszy wezwanie, wie o tym. Może nie wie, jak to wytłumaczyć, ale ona to wie".



CDN...




Źródło:
https://www.sisterclare.com/en/her-life/biography/1302-idiomas/english/sister-clare/sr-clare