Jakie trudności emocjonalne dotykają kobiety, które dokonały aborcji ?
Są one bardzo różne. Tak różne, jak różne są kobiety. Często są to bardzo głębokie przeżycia. To treść, która jest zazwyczaj wypierana, długo pozostaje zamknięta. Ale bardzo często kobiety wracają do tego zdarzenia np. po 30 latach. Jest też sporo takich, które nigdy nie będą miały poczucia, że w ich życiu wydarzyło się coś trudnego. Jednak jest to zawsze bardzo poważna decyzja i niemal nie zdarza się, by nie pozostawiła ona żadnego śladu w psychice kobiety. Znacznie mniej obciążone emocjami decyzje pozostawiają w człowieku ślady. Z mojego doświadczenia psychoterapeutycznego wynika, że emocje związane z doświadczeniem aborcji często powracają po wielu latach. U niektórych nie powrócą nigdy, u innych powrócą w sposób tłumiony.
Jak wytłumaczyć te wysokie liczby kobiet, które mówią, że dzięki aborcji czują się świetnie, doświadczyły ulgi itp. ?
Jeśli ktoś zapyta kobietę bezpośrednio po aborcji, czy jest szczęśliwa, to pewnie 99% powie: " Tak, jestem." Im bardziej ta decyzja była obarczona trudnymi emocjami, tym bardziej kobieta będzie starała sie znaleźć w niej pozytywy, tym bardziej będzie szukała (np. w postawie otoczenia) argumentów potwierdzających słuszność tej decyzji. Z tym jednak, jak będzie to przeżywała po latach, może być bardzo różnie. Często w trakcie terapii okazuje się, że w przeszłości doszło do doświadczenia, które nazywamy wypartym, trudnym, zamkniętym np. na 15-20 lat. Ból psychiczny, którego może doświadczać kobieta jest jednak potężny, niezależnie od czasu, jaki upłynął od tego trudnego wydarzenia. Mechanizm wyparcia z pamięci bolesnego zdarzenia powoduje, że przestaje być adekwatne powiedzenie „czas leczy rany”. Dotyczy to generalnie traumatycznych przeżyć, które po bardzo długim czasie powracają z siłą aktualnych zdarzeń.
Jakie są okoliczności podjęcia przez kobietę terapii ?
Rozumiem, że mówimy o terapii kobiet z doświadczeniem aborcji? Okoliczności zgłoszenia na terapię są bardzo różne, czasami kobieta przychodzi konkretnie z problemem aborcji, której dokonała. Najczęściej jednak okazuje się, że jest to jedno w wielu traumatycznych doświadczeń, które niesie pacjentka, a aborcja jest jednym z nich. Bardzo często była ona wynikiem nacisku otoczenia: męża, partnera, a nie wynikiem własnego wyboru. Osobiście nigdy nie spotkałam kobiety, która powiedziałaby: "To był mój radosny wybór, najlepszy dla mnie". Dla wszystkich kobiet, z którymi pracowałam, było to zawsze trudne przeżycie. Dla tych, które dokonały aborcji kilkadziesiąt lat temu, gdy była ona dopuszczalna, legalna, a przede wszystkim znacznie mniejsza była świadomość życia prenatalnego, nie było to wówczas szczególnie trudne. Ból powracał później. Często słyszałam od nich, że patrząc po latach na równolatków swojego nienarodzonego dziecka, stale zadają sobie pytanie, kim byłoby teraz moje dziecko, jak wyglądałoby teraz moje życie. Przeżywają proces żałoby odroczonej o całe dziesięciolecia.
Czy jest różnica w terapii pomiędzy sytuacją gdy, kobieta dokonała wyboru samodzielne, a tą, kiedy została zmuszona do aborcji np. w wyniku presji partnera, rodziców ?
Najczęściej tak. Kobiety zmuszone do aborcji przez otoczenie łatwiej odbarczyć z poczucia winy. To sytuacja przymusu, a więc miała ona bardzo zawężone możliwości podjęcia decyzji. Często nawet ta presja wiązała się z przemocą fizyczną, co jest bardzo dramatyczne, innym razem ktoś z otoczenia wchodził w rolę decydenta, co znacznie ograniczyło wolność kobiety.
Zawsze w takiej sytuacji decyzji towarzyszą bardzo silne emocje. I to powoduje, że te decyzje są nimi podyktowane. Jak zatem rozumieć, iż powinny być "w pełnej wolności" ? Wolności od czego?
Gdybyśmy ograniczyli się do samej tylko kwestii ciała kobiety, marginalizując zupełnie sytuację pozbawianego życia dziecka, to musimy wiedzieć, że jest to olbrzymia ingerencja w ciało. Jako opinia publiczna zostaliśmy głęboko wstrząśnięci filmami dokumentalnymi ukazującymi problemem "złego dotyku". Wiemy, że dzieci doświadczone molestowaniem seksualnym są obciążone jego konsekwencjami przez całe życie. I choć dotyczy to zupełnie różnych aspektów cielesności, także w tym przypadku, trudno wyobrazić sobie, by tak głęboka ingerencja w ciało jak aborcja – przerywająca rozpoczęte macierzyństwo – miała nie nieść ze sobą obciążenia emocjonalnego.
Od czego zależy skuteczność terapii ?
To zależy od bardzo wielu czynników. Od predyspozycji psychicznych, biologicznych, otoczenia, wcześniejszych doświadczeń, od aktualnych zasobów kobiety i wielu, wielu innych aspektów, innych dla każdego człowieka. Bardzo istotne jest wsparcie otoczenia - na ile kobieta nie jest sama ze swoim przeżywaniem.
W całej dyskusji o aborcji, obie strony (pro-life i pro-choice przyp. red.) gubią zupełnie perspektywę mężczyzny. Zauważmy, mówi się albo o prawach dziecka nienarodzonego, albo o prawach kobiety. Gdzie jest w tym wszystkim mężczyzna, ojciec dziecka ? Wspieranie protestów kobiet przez solidaryzujących się panów, może dawać wrażenie, iż mają oni poczucie, że tylko tyle mogą zrobić w kwestii bycia ojcem. To zdecydowanie niewielki udział w ojcostwie. Wygląda to tak jakby kobiety zdejmowały z mężczyzn odpowiedzialność za dziecko, a oni godzili się na to zwolnienie. Druga strona medalu to odebranie ojcom prawa do ojcostwa - to ci, którzy nie zostali poinformowani o tym, że ich żona/partnerka jest w ciąży lub nie mieli prawa do ochrony życia swojego dziecka. Pamiętajmy, że mimo tego, że na kobiecie spoczywa wiele macierzyńskich trudów, to dzieci mają ojców, a ci z kolei mają obowiązek, prawo i przywilej bycia ojcem.
W jaki sposób aborcja wypływa na relację kobiety z jej żyjącymi dziećmi ?
Wszystko to zależy od rodzaju mechanizmów obronnych, jakie stosuje konkretna kobieta. Bywa, że jest wobec dzieci nadopiekuńcza, obdarza je nadmierną troską okazuje bardzo dużo serca. Bywa też tak, że w ocenie matki/ojca sytuacja rodzinna (posiadane dzieci) uniemożliwiła narodziny kolejnego, co skutkuje kierowaną wobec dzieci złością, żalem, pretensjami. Jest to spektrum różnych postaw, które mogą zmieniać się na przestrzeni życia i w różny sposób manifestować.
W psychoterapii systemowej posługujemy się metodą genogramu. Jest to graficzny schemat rodziny, obejmujący co najmniej trzy pokolenia. Zapisuje się w nim wszystkie osoby w rodzinie - żyjące, zmarłe, poronione, abortowane. Bo wszyscy są ważni: żyjący i zmarli. Badacze psychologii rodziny wiedzą od dziesięcioleci, że nie ma możliwości, by istniał w systemie (rodzinnym przyp. red.) człowiek, który nie wpływałby na życie pozostałych osób w tym systemie. Dziecko abortowane jest nie tylko synem czy córką, jest także często czyimś bratem lub siostrą. To doświadczenie rodziny, przechodzi między pokoleniami i tworzy jej reguły, normy, wartości.
W psychoterapii rodzinnej często stosuje się, zwłaszcza w odniesieniu do dzieci, rysunek jako metodę diagnozy. Mam kilka takich doświadczeń, iż na rysunku wykonanym przez dziecko zostaje wyraźnie puste miejsce... albo narysowana, a potem przekreślona postać. Później, w rozmowach z rodzicami, okazywało się, że w rodzinie w przeszłości było abortowane dziecko. Każda tajemnica w rodzinie pracuje, wytwarza pewne napięcie.
Z której traumy łatwiej jest kobiecie/rodzinie wyjść: z doświadczenia aborcji czy ze straty dziecka, które urodziło się z wada letalną ?
Nie potrafię odpowiedzieć. Pracowałam z osobami, które świadomie zdecydowały się na urodzenie dziecka z wadą letalną. Byli to rodzice, którzy wiedzieli, że ich bycie z dzieckiem będzie bardzo krótkie. I naprawdę cieszyli się, że mogą być ze swoim dzieckiem godziny, dzień, tydzień czy kilka miesięcy, że tworzą razem jakąś historię wspólnego życia, w którym obdarzali dziecko ogromną miłością.
To jest zupełnie nieporównywalne. Każdy przeżywa te sytuacje inaczej. Dla kogoś to będzie ogromnym, przygniatającym dramatem, dla kogoś będzie bardzo trudne, a dla kogoś innego będzie to doświadczenie z którym trzeba się zmierzyć. Jednak w mojej praktyce zawodowej nie spotkałam kobiety, która żałowałaby, że zdecydowała się urodzić dziecko, a spotkałam takie które żałowały, że je abortowały.
Co mogłaby Pani powiedzieć o sytuacji kobiet, które padły ofiarą gwałtu ?
Te kobiety, które wspierałam terapeutycznie, doświadczyły wielkiego bólu samotności oraz głębokiej traumy. Były one zachęcane przez rodziny, policję, lekarzy do aborcji, zgodnej z prawem. Przekonywano je, że będzie im lepiej. Jednak, będąc dodatkowo w bardzo trudnych sytuacjach życiowych, podjęły decyzję o urodzeniu tych dzieci i oddaniu ich do adopcji. Jeszcze przez wiele lat te dziewczyny i kobiety kontaktowały się ze mną, bym uzyskała dla nich informację z ośrodka adopcyjnego, czy z ich dziećmi jest wszystko w porządku. Wiedziały, że nie są w stanie wychować swoich dzieci zarówno z przyczyn socjalno-społecznych jak emocjonalnych (np. bały się, by nie zobaczyć w twarzy dziecka, twarzy oprawcy lub że nie będą go umiały pokochać). Jednak to było dla nich bardzo ważne, by wiedzieć, że dziecku nie dzieje się żadna krzywda. Wszystkie te mamy łączyło przeświadczenie: "Dobrze, że je urodziłam" - w czasie porodu i po latach. Mówiły, że są spokojne, że ich dziecko gdzieś żyje. Po jakimś czasie, gdy już założyły swoje rodziny często słyszałam: "Byłoby mi trudno, gdybym któremuś ze swoich dzieci nie pozwoliła żyć." To jest więź, nawet jeśli nie ma żadnego kontaktu matki z dzieckiem.
Pamiętam pewną nastolatkę, która kilka razy dziennie jeździła do pogotowia rodzinnego (dokąd oddane zostało jej dziecko przyp. red.) z drugiego końca miasta, by je nakarmić piersią. Wiedziała, że nie może stworzyć mu domu ale bardzo chciała dać mu to, co mogła. Czytała, że karmienie piersią jest bardzo ważne dla dziecka.
Więź matki z dzieckiem to coś niezwykłego...
Więź między matką a dzieckiem jest czymś naturalnym. Tworzy się na skutek przemian psychicznych, biochemicznych - nie tylko hormonalnych. Doświadczenia macierzyństwa nie da się „wyciąć” na poziomie biologicznym. Tym bardziej nie da się tego zrobić na sposób psychiczny.
Choć znów pamiętajmy, że jesteśmy bardzo różni: U jednych więź tworzy się naturalnie, jest pełna ciepła, u innych nie da się stworzyć takiej relacji. Nie wszyscy tak samo potrafimy kochać.
Czy kobietę, której ciąża jest wynikiem gwałtu, można w jakiś sposób nauczyć kochać dziecko ?
Wiele kobiet potrafi kochać swoje dziecko oddzielając je od osoby sprawcy. Matki określają to często: "ono nosi geny gwałciciela i moje, ale jest sobą." Bo dziecko nie ma udziału w sytuacji, samo w sobie nie ma aktu przemocy. Gwałt był aktem przemocy, ale nie było nim dziecko. Znam wiele kobiet, które urodziły, wychowują i kochają dzieci z gwałtu.
Reasumując: można być w niechcianej ciąży. Ale ostatecznie można urodzić chciane dziecko...
Dziękuję za rozmowę.