Wesprzyj fundację
0
0

Szansa na sukces cz. 1

Szansa na sukces cz. 1

Szansa na sukces cz. 1

Przewidywalny dawniej świat relacji ulega nieustającym przemianom. Przywalony cywilizacyjnymi naleciałościami, sprawia, że budowanie więzi w rodzinie stało się aktualnie znacznie większym wyzwaniem niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Z jakimi wyzwaniami się ono wiąże, jakie znaczenie ma więź dziecka z matką dla niego samego i jego relacji w rodzeństwie ? Kiedy rodzina wielodzietna ma szansę na sukces, co może dziecku dać rodzeństwo i dlaczego nie warto być nadopiekuńczym rodzicem ? O tych i wielu innych kwestiach opowiada Emil Szumiło - psycholog i psychoterapeuta więzi z 20-letnim doświadczeniem pracy z rodzinami, i jeszcze większym sercem -  w wywiadzie z Iwona Duszyńską. Zapraszamy do pierwszej części wywiadu.


Co może dać dziecku obecność rodzeństwa ?

 


Posiadanie rodzeństwa jest to taki obszar, w którym dziecko może korzystać w sensie pozytywnym. Budowanie bliskiej relacji z tym rodzeństwem jest to obszar zaspokojenia potrzeby budowania własnej wartości. Bierze się to stąd, że z rodzeństwem można ćwiczyć różne rzeczy, uczyć się od niego, w końcu można też uczyć rodzeństwo różnych umiejętności. Może się to jednak odbyć pod pewnym, bardzo ważnym warunkiem. Tak jak, gdy chodzi o budowanie poczucia własnej wartości, aby ono mogło mieć miejsce, musi wydarzyć się coś wcześniej - tzn. zaspokojenie potrzeb emocjonalnych. Dziecko musi się czuć bezpieczne, akceptowane, musi mieć zaspokojoną potrzebę bliskości. Zaspokojenie tych potrzeb na początku życia dziecka zależy od tego, jak przebiega matczyna opieka. Jeśli jest "gęsto" od potrzeb małych dzieci, to mama ma trudniej. Jeśli 2-3 maluchów chce czegoś jednocześnie, to trudno ich wszystkich w czasie rzeczywistym zaspokoić.


Zetknęłam się z koncepcją, która mówi o tym, że dobra różnica wieku pomiędzy dziećmi to 3 lata - ze względu na to, by każde dziecko do 3 roku życia miało matkę na wyłączność, gdyż tylko wtedy jest ona w stanie zaspokoić potrzeby dziecka w 100%. Czy to prawda?

 


Istnieją badania, z których wynika, że matka ludzka jest w stanie budować tzw. bezpieczną więź z 3 małych dzieci jednocześnie - przykładowo z noworodkiem, roczniakiem i dwulatkiem. Przy większej ilości dzieci - według wspomnianych badań - jest to niemożliwe. Natomiast tak naprawdę kluczowe są cechy mamy: musi być responsywna, dostępna, dziecko musi mieć możliwość zwrócenia się do matki z każdą potrzebą, w każdym momencie. Mówimy o dzieciach do lat 3. Adekwatna odpowiedź (zachowanie) matki jest dla dziecka kojąca, reguluje ona jego trudne emocje powstałe w wyniku zdarzeń, jakie je spotykają. Z całą pewnością jest tak, że jak mama ma 1 czy 2 dzieci z dużą różnicą wieku, to ma pewien komfort - nie ma "ciasno". Gdy jest ciasno (mała różnica wieku), tym więcej jest napięć, emocji i wówczas trudniej jest mamie utrzymać się w nurcie towarzyszenia i wspierania. O tym, na ile dziecko ma zaspokojenie potrzeby emocjonalne decydują przede wszystkim cechy matki i jej stan emocjonalny. 


Być matką 3-ga dzieci, urodzonych przykładowo rok po roku i bycie responsywną - to niezwykle trudne... Jak wygląda sytuacja bliźniąt, trojaczków ?

 


W odróżnieniu od ciąży mnogiej, normą biologiczną jest   jednorazowo urodzenie jednego dziecka. W przypadku bliźniąt, mama może karmić dzieci jednocześnie np. za pomocą pozycji spod pachy. Nie przeszkadzają one sobie, żadne dziecko nie jest wykluczone. 

 


Jak więc wygląda kwestia zaspokojenia tych ważnych emocjonalnych potrzeb w rodzinie wielodzietnej ?

 


Chciałbym, by to, co teraz powiem dość jasno wybrzmiało. Jeśli w rodzinie wielodzietnej jakieś dziecko czuje się w nieważne, odrzucone, to wówczas wskazuje się na taką rodzinę palcem i zrzuca się winę na fakt wielodzietności. Jeśli z kolei jakieś dziecko czuje się nieważne w rodzinie, gdzie jest 1 lub 2 dzieci, to mówi się, że dziecko jest dziwne, czy matka niekompetentna etc. Istnieje taka "łatka" przyklejona do wielodzietności, że dzieci z takich rodzin biedują - także w sensie emocjonalnym. To nie musi być prawda. Jest oczywistym, że zajmowanie się 2 lub 3 dzieci jednocześnie jest bardziej wymagające względem mamy pod kątem jej wydolności. Natomiast jest to możliwe.  Pewnym jest, że w sytuacji wielodzietności, by dziecko zostało dobrze wyposażone emocjonalnie i mogło korzystać z faktu posiadania rodzeństwa pozytywnie, a nie przeżywało je jako konkurencję, to mama musi być emocjonalnie sprawniejsza. Co to znaczy ? Że mama umie zadbać o siebie, umie regulować własne emocje.

Warto też wiedzieć, że jeśli ktoś się zdecyduje na dużą rodzinę, np.  10 dzieci, to mama musi pamiętać, że ona nie ma 10 dzieci tylko 10 razy po jednym. Dla każdego dziecka ona ma być mamą, która je kocha najbardziej na świecie i może na nią liczyć. Nie umiem powiedzieć, ile dzieci da się tak naprawdę dobrze obsłużyć. Jeśli mama jest emocjonalnie dostępna, wyregulowana i nawet jeśli jej nie starcza czasu, siły i pieniędzy to będzie umiała pozbierać skutki emocjonalne tego, że dzieci czegoś nie dostały. Nawet jeśli dzieci mają trudniej w sensie materialnym czy czasowego dostępu do matki, to jakość tego, co dostaną jest na tyle duża, że dostaną całe góry miłości w odróżnieniu np. od rodziny z jedynakiem czy 2 dzieci, w której matka może być emocjonalnie niedostępna. 

 

Czy zgodzi się Pan ze mną, że w tym momencie ważna będzie rola osób trzecich - męża, babci, którzy będą dla niej wsparciem ?

 


Tata ma pewną specyficzną rolę. Jest tak, że jeśli mama ma być kojąca dla dzieci i czuła na ich potrzeby, to sama musi być uregulowana emocjonalnie. W tym celu ktoś musi jej pomagać się regulować. Naturalna rzeczą jest, że dla mamy tata jest tzw. figurą przywiązania, czyli osobą, która pomaga jej regulować emocje. Czasem, niestety, jest to babcia. Jeśli mama nie zmieniła figury przywiązania z babci na tatę, wówczas jest to zaburzona relacja małżeńska i stanowi to problem. Ludzie, jak się pobierają i decydują na dzieci, to powinni być razem, a nie ze swoimi rodzicami. Trzeba to dobrze zrozumieć: oczywiście, tata może pomóc mamie przy wielu czynnościach tj zakupy, pranie, sprzątanie, gotowanie. 


Tata może też powiedzieć: odpocznij sobie, ja się zajmę dzieckiem. By było to korzystne dla dziecka, dziecko musi znaleźć się pod opieką taty w stanie błogostanu, rozluźnione spokojne. Problem może pojawić się wtedy, gdy dziecko sfrustruje się na rękach u taty. By doznało ukojenia, na powrót musi mieć mamę.  Jeśli mama chce mieć chwilę dla siebie, to nie może się oddalić. Mówimy o dzieciach w wieku do 2 lat. Jeśli jest starsze i mama wyjdzie na godzinę, to nie dzieje się żadna tragedia. Jeśli dzieje się tragedia, to tata ma specyficzną rolę: nie może chcieć zastąpić mamy....


Mama i tata mają konkretne role i zadania...

 


Jak widać gołym okiem, mama i tata różnią sie między sobą. Choć istnieją różne teorie na ten temat, to dziecko potrzebuje mieć wyraźnego tatę i wyraźną mamę, i żeby mu się nie mieszało. Gdy mu się miesza, to w pewien sposób nie ma ani jednego, ani drugiego rodzica. Jeśli dziecko zostało z tatą,  nagle coś się wydarzyło i dziecko potrzebuje mamy, która by je ukoiła, to tata jej nie zastąpi. Dla dziecka kluczowo ważne jest to by to mama je koiła. Tata może natomiast powiedzieć: "Córeczko/synku, ty potrzebujesz mamy. Pomogę ci na nią zaczekać." W takiej sytuacji dziecko weźmie od taty bardzo wiele, z pocieszeniem włącznie pod warunkiem, że tata nie udaje mamy. Testowałem to na własnych dzieciach, świetnie to działało. 

 


Co może zrobić rodzic, by relacje między rodzeństwem były dobre zarówno na etapie dzieciństwa, jak i w dorosłym życiu? 

 


To jest proces zaplanowany genetycznie. Coś takiego jak więź, przywiązanie stanowi jeden z dwóch procesów dojrzewania układu nerwowego. Przywiązanie decyduje o tym, jak zapełnia się obszar mózgu, w którym zapisuje się to, jak wyglądają relacje z innymi ludźmi. Ten obszar zapisuje się w relacji z mamą.  Dziecko kieruje do mamy zachowanie przywiązaniowe - płacze, gdy się coś dzieje. Mama odczytuje wówczas potrzebę dziecka i ją zaspokaja. Dziecko uczy się więc, że zawsze może na mamę liczyć i tego, w jaki sposób mama reaguje na jego określone samopoczucie. Dziecko wołając mamę wie, co mama zrobi. W wieku 1-1,5 roku dziecko zaczyna być dość samodzielne np. bierze sobie jedzenie, kocyk, gdy jest mu zimno. Dlatego, że  w taki sposób wcześniej reagowała mama. Kluczowo ważne jest to, że dziecko choć potrafi już zrobić to samodzielnie, nie straciło pewności, że w każdej chwili może o to samo zwrócić się do mamy.


Pragnienie relacji, rodzeństwa, więzi u dziecka jest wówczas, gdy mama i tata robią swoje, są na swoich miejscach, a samo dziecko doświadczyło na nich dobrej, bezpiecznej relacji. Wówczas dziecko ma poczucie, że ludzie wnoszą w jego życie coś pozytywnego - możemy wtedy powiedzieć, że im więcej rodzeństwa tym lepiej.



To chyba preludium do budowania empatii, niezwykle ważnej w relacjach...

 


W pewnym momencie dziecko obserwując inną osobę: brata, siostrę, dziadka, widząc obcą osobę w  określonej sytuacji trudnej, widząc, że ona reaguje płaczem, na zasadzie tego, co dostało od mamy, wie jak pomóc tej osobie i chętnie to robi. W ten sposób buduje się empatia. Ona nie rodzi się poprzez mówienie: "Zwróć na niego uwagę", "Ustąp mu" etc. Tego nie wolno robić. Dlaczego dziecko występuje z zachowaniami empatycznymi wobec rodzeństwa lub innych osób ? Bo wówczas ono jest "takie jak mama" - w ten sposób bardzo mocno buduje poczucie własnej wartości. Istnieje taka reguła zaproponowana przez twórcę teorii przywiązania: dzieci będą miały do rodzeństwa tak, jak ich mama miała do nich.  




Skąd się bierze rywalizacja w rodzeństwie ?

 


Dzieci rywalizują wówczas, gdy rodzic nadużywa dziecka na rzecz rodzeństwa. Przykładowo 2-latkowi rodzi się braciszek. Rodzice okłamali go mówiąc, że będzie mógł się z nim bawić i będzie tylko wspaniale. Zapomnieli mu powiedzieć, że pierwszą rzeczą, którą zrobi braciszek, to ukradnie starszemu mamę. Że teraz on, który dotąd miał dostęp do mamy non stop, będzie musiał czekać, być cicho, będzie na 2-gim miejscu. Jeśli mama mówi: "Nie hałasuj, bo go obudzisz", "Podziel się z nim zabawką, bo on nie rozumie", to mama w ten sposób mówi dziecku: "Musisz poradzić sobie ze swoimi emocjami ze względu na to, co czuje twój mały brat". W związku z czym, dziecko ma potrzebę "uratowania" swojej mamy w sensie takim, by nie wyszło na jaw, że mama się nim (starszym) nie opiekuje. Zdejmuje z mamy winę, że mama robi źle i jako winnego postrzega braciszka - mama sama na niego wskazuje:  "Podziel się z nim.", "Ustąp mu" etc. Twoje potrzeby są nieważne, bo ważniejsze są potrzeby braciszka. Z tego bierze się rywalizacja.



Czy zawsze należy postrzegać rywalizację w rodzeństwie jako patologiczną, czy też rywalizacja może dać rodzeństwu coś dobrego ?

 


Jeśli dzieci mają szansę czerpać z siebie w budowaniu poczucia własnej wartości - np. mamy dzieci w okresie szkolny, kiedy rozwój emocjonalny, rozwój tożsamości związany jest z potwierdzaniem kompetencji, to fakt, że mogę z kimś zagrać w szachy, możemy razem poćwiczyć, możemy porównywać swoje postępy albo ścigać się, to może to być korzystne. W innym okresie życia rywalizacja raczej nie jest dobra. 

 

CDN...

 




Emil Szumiło - psycholog, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie z 20 - letnim stażem. Specjalizuje się w  psychoterapii lęku i zaburzeń osobowości. Pomaga rodzicom w rekonstrukcji bezpiecznego stylu przywiązania u dzieci, zwiększeniu kompetencji rodzicielskich w zakresie rozumienia dzieci i budowania dobrych relacji w rodzinie. Autor szkoleń i programów adresowanych do rodziców.  Pracuje z rodzinami adopcyjnymi i zastępczymi.  W swojej praktyce korzysta z  podejścia terapeutycznego stworzonego przez Jeffreya Younga. Prowadzi prywatny gabinet w ramach poradni ITEM w Żywcu www.item-psychologia.pl, której jest współzałożycielem. Od 30 lat niezmiennie mąż  Teresy oraz ojciec 30-letniej Mai i 20-letniego Emila. Lubi psy i spacery po lesie - zwłaszcza w górach.