Określenie "trauma" od kilku lat robi furorę w słowniku tych, którzy lubią dodawać dramaturgii tym mniej pozytywnym wydarzeniom ze swojego życia. Tymczasem prawdziwa trauma to coś znacznie bardziej poważnego niż złamany paznokieć czy frustracja spowodowana brakiem podwyżki w pracy. O tym, czym jest ona w istocie, w ostatnich tygodniach na własnej skórze przekonują się uchodźcy z Ukrainy. Trauma oraz będący jej następstwem zespół stresu pourazowego (PTSD) coraz częściej stają się udziałem tych najbardziej bezbronnych. Czy można im jakoś pomóc ? Tę oraz inne wątpliwości związane z tymi zaburzeniami rozwiewa Anna Dziwoki - psychoterapeutka dzieci i młodzieży w rozmowie z Iwoną Duszyńską.
Co to jest trauma ?
Trauma to zagrożenie życia lub zdrowia. To słowo w języku greckim oznacza ranę. Można łatwo to znaczenie przełożyć na rzeczywistość. To rana nie na ciele, ale na psychice. Może wystąpić u dziecka, u osoby dorosłej. Tak, jak w przypadku rany fizycznej, musiała ona powstać w jednym miejscu. Trauma jest naturalną reakcja organizmu na zagrażającą sytuację. Teraz mamy do czynienia z traumą będącą następstwem wojny. Ale istnieje wiele różnych traum - na przykład trauma doznana w efekcie wypadków komunikacyjnych, przemocy, wykorzystania seksualnego.
Jakie mogą być skutki traumy tu i teraz dla dzieci, które uciekają przed wojną, a jakie w perspektywie długofalowej w sytuacji, jeśli ta trauma nie zostanie pozostanie jakiemuś oddziaływaniu terapeutycznemu ?
Nie otrzymanie bezpośredniej pomocy po przeżytej traumie skutkuje powstaniem PTSD (zespołu stresu pourazowego przyp. red.) jeśli dziecko, młodzież, czy osoba dorosła nie otrzyma pomocy w krótkim czasie od tego wydarzenia. Jednak nie jest powiedziane, ile dokładnie musi upłynąć czasu od tego traumatycznego doświadczenia, wiele zależy od indywidualnych cech i zasobów dziecka.
W przypadku naszych uchodźców z Ukrainy najbardziej widoczną formą manifestowania się traumy jest strach przed oddzieleniem się od rodzica. To jest coś, co od razu rzuca się w oczy, łatwo to zaobserwować. Te dzieci są wręcz "przyklejone" do swoich, mam, babć, opiekunów. Kolejne objawy mogą być następujące: utrata nabytych wcześniej umiejętności. Dziecko załatwiało potrzeby fizjologiczne, a teraz się moczy. Traci inne umiejętności związane z samoobsługą. Wszystko to może być skutkiem przeżytej traumy. Problemy ze snem, koszmary nocne. Kompulsywna zabawa - dziecko kiedyś bawiło się spokojnie, a teraz nie potrafi sie tak bawić. Fobie, lęki u dzieci w każdym wieku. Nastolatki także cierpią na lęki np. na lęk separacyjny.
U mniejszych dzieci częste jest odgrywanie traum przy pomocy zabawy. Na tyle, na ile jest to samoistne, swobodne, to należy dziecku na to pozwolić. Nie należy inicjować tego na zasadzie: "Pokaż !", "Powiedz !". Nie wolno dziecka do niczego zmuszać.
W gabinecie terapeutycznym są zabawki, figurki - często wykorzystuje się je do pracy z dziećmi po różnych traumach. Maluch nie może jeszcze niektórych rzeczy wyrazić swobodnie, w przeciwieństwie do nastolatka. Małe dziecko mając do dyspozycji zabawki, zademonstruje to w zabawie.
Jak już dziecko znajdzie się w gabinecie terapeuty, to w jaki sposób terapeuta pracuje w tą traumą ?
Z mniejszymi dziećmi tylko przez zabawę, przez symboliczne zabawki, które dziecko samo wybiera i za ich pomocą demonstruje to, czego doświadczyło. Terapia polega na tym, by pomóc temu dziecku przejść przez tę traumę. Wyjaśniając, co się stało i jakie to ma skutki. Zależy też, z jakim objawem dziecko trafia. Czy trafia z koszmarami, z agresją, z wycofaniem - na tym konkretnie się pracuje. Ale przede wszystkim na tym, co wnosi dziecko tu i teraz, na co i na ile jest gotowe.
Ile czasu może zabrać terapia traumy u dziecka i od czego zależy jej powodzenie ?
To jest bardzo trudne pytanie. Są rożne nurty terapeutyczne. Jest na przykład nurt poznawczo-behawioralny, który pracuje szybko. Ja pracuję na sposób integracyjny, gdzie znane nurty się łączy i dostosowuje do danego pacjenta. Myślę, że bardzo wiele zależy od zasobów rodziny, pacjenta. Jeśli nie było wcześniej jakiegoś podłoża lękowego, wycofania etc., to efekty terapii można osiągnąć szybciej. Cierpienie, (trauma) bardzo często jest już zakorzenione w osobowości - coś podobnego działo się wcześniej, nawet we wcześniejszych pokoleniach.
Trzeba odzyskać wewnętrzną równowagę, stabilizację i poczucie bezpieczeństwa. Jeśli to się uzyska, to dopiero wtedy pracuje się na tym, co jest tu i teraz. To poczucie bezpieczeństwa i stabilizacja są kluczowe dla terapii. Gościna u polskich rodzin to coś wspaniałego, ale rodzi się pytanie: co dalej ? Te dzieci nie mają stabilizacji. Małe dzieci aż tak tego nie odbierają. Nie mają jednak zakorzenienia, za które odpowiadają rodzice. To jest niezwykle ważne w leczeniu. Kiedy dzieci są chwilowo w jakimś mieście, domu, to trudno mówić o terapii. Dlatego bardzo ważne jest wsparcie. Mam na myśli wsparcie, jakie dziecko dostaje od razu po doświadczeniu traumy, dzięki czemu może się nie wykształcić PTSD. To interwencja kryzysowa. Potem, już we właściwym miejscu konieczne będzie przepracowanie tej traumy.
Dziecko wychodzi z gabinetu. W jaki sposób rodzic może dziecku towarzyszyć w tej terapii ? Co powinien zrobić, by przypadkiem nie zaprzepaścić tego, co dziecko otrzyma w gabinecie ?
Rodzic i każdy dorosły powinien mieć przede wszystkim na uwadze to, by nie wracać do rozmowy o tych trudnych zdarzeniach, nie wywierać presji na dziecku. Nie należy wgłębiać się, co się działo zadając pytania: "A jak to było ?", "Powiedz.." itd. To może nie jest ten moment, może on nastąpi później. Natomiast, przede wszystkim to, co może rodzic dać, to poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji. Bycie tu i teraz.
A jeśli dziecko przychodzi, zaczyna mówić, a mamy rodzica, który sam jest pozbawiony zasobów - przykładowo matka dziecka właśnie uciekła z Ukrainy zostawiając tam męża, to co można zrobić ? Z pustego i Salomon nie naleje...
W takiej sytuacji można jedynie BYĆ z tym dzieckiem. Oczywiste jest, że ten rodzic też potrzebuje wsparcia. Jeśli rodzic będzie zdrowy, zdrowe będzie też dziecko. I to jest niezmiernie ważne. Jeśli "posypie się" nam jeden rodzic, który został przy dziecku, to jak zapewnić mu takie poczucie, że obok jest ktoś - jakiś pewny dorosły ? Te dzieci przez wojnę straciły zaufanie do dorosłych, do drugiego człowieka. Bo jak to jest ? Dzieci wiedzą, że to drugi człowiek strzela. Drugi człowiek zniszczył ich dom, ich państwo. Przez drugiego człowieka musiały opuszczać swój kraj. Skutkiem wojny jest drugi człowiek. Dziecko musi teraz odbudować zaufanie do drugiego człowieka.
Jeżeli mamy do czynienia z traumą, która nie została zaopiekowana, zabezpieczona psychologicznie zaraz po jej nastaniu, dochodzi do PTSD i dziecko w takim stanie pójdzie do szkoły, to czy w perspektywie długofalowej mogą pojawić się w jego zachowaniu jakieś niepokojące symptomy ?
Wiele może się wydarzyć. Mogą pojawić się zachowania agresywne, wycofania społeczne, zamknięcie się w sobie. Z mojego rozeznania w środowiskach szkolnych wynika, że młodzież jest przygotowywana na obecność dzieci ukraińskich. Natomiast dzieci trafiają do różnych środowisk. Trafiają do bardzo fajnych, gdzie są ciepło przyjęte, ale trafiają też do tych trudnych. Jest więc różnie. Jest dodatkowo ogromna bariera językowa. To, jak sobie emocjonalnie poradzą dzieci zależy od ich osobistych zasobów. Jednak te młodsze dzieci, wyrwane ze swojej stałości, stałego środowiska, rzucone do nowego, nieznanego środowiska szkolnego, nie znające języka mogą mieć duży problem.... Te dzieciaki miały dostać jednak coś innego: poczucie bezpieczeństwa, przewidywalność. Nie wiadomo, co z nimi będzie, a powinny się najpierw zakorzenić. Szkoła powinna poczekać i być dopiero kolejnym krokiem.
Proszę wyobrazić sobie taką sytuację: osoba dorosła po wypadku. Jak reaguje, gdy ma iść na drugi dzień do pracy ? Jest roztrzęsiona, czuje strach. A tutaj, o ile większe jest źródło lęku...
... I o ile mniejsze jest dziecko, z o ile mniejszymi zasobami emocjonalnymi niż zasoby osoby dorosłej...
Dziecko więc przeżywa tę dzisiejszą traumę całkowicie inaczej. Nie ma co porównywać.
Do naszych domów trafiają rodziny ukraińskie. Czy może tak się zdarzyć, że dzieci z tych rodzin będą miały pewne niespecyficzne objawy traumy, czy PTSD, które będą osobliwe i będzie można im przypisać złą wolę, a danej osobie negatywną cechę ?
Przede wszystkim konsekwencją przeżytej traumy jest właśnie PTSD. Na szczęście wcale nie jest powiedziane, że ten syndrom musi zawsze wystąpić. Co może zaniepokoić domowników ? Na pewno płacz - nagły, nieoczekiwany, taki "z niczego". Długotrwale utrzymujący się obniżony nastrój - to powinno zaniepokoić, gdy gospodarze się angażują, coś pokazują, organizują czas. To bardzo prawdopodobne, że ktoś przygotował swój dom, a nastolatek może mieć obniżony nastrój. Odczuwanie negatywnych emocji, niekontrolowane napady złości, agresji, wyrzucanie negatywnych słów w sposób niekontrolowany. To mogą być też natrętne myśli, które są wypowiadane na głos - ktoś z boku może uznać, że coś jest nie tak. Ale to właśnie może być spowodowane PTSD. Kolejna sytuacja to wielokrotne odtwarzanie w myślach sytuacji ucieczki, zagrożenia życia - dziecko, młody człowiek opowiadał tę historię już, raz, drugi, trzeci. Może potrzebuje tego po raz kolejny. Zachowania obsesyjno - kompulsywne, na przykład sprawdzanie, czy drzwi są zamknięte, czy nie leci helikopter za oknem. Oderwanie od rzeczywistości - jestem tu i teraz ale nic więcej mnie nie interesuje. To zachowania, które mogą wystąpić w chwili obecnej u dzieci z Ukrainy. W końcu na niczym nie musi im już zależeć - straciliśmy wszystko, niejednokrotnie drugiego rodzica.
Jak gospodarz, który nie jest żadnym specjalistą, może pomóc takiemu dziecku ?
Naturalnością. Myślę, że tyle. Dać to, czego potrzebuje rodzina, dziecko. Tak po ludzku, po chrześcijańsku. Ciepło, miłość, bliskość, stabilizację i obecność. Taką rodzinna atmosferę. Myślę, że "tylko" to i "aż" to.
Mamy w domu dziecko ukraińskie z traumą. I mamy nasze własne dzieci, które mogą mieć problem z tą sytuacją. Co można zrobić, jak mamy przygotować nasze dzieci na te trudności ?
Przede wszystkim swoim własnym dzieciom trzeba poświęcić dużo czasu. To nie jest sytuacja typowa. Słyszałam o pomysłach, kiedy dziecko biologiczne było oddawane do babci lub cioci... Tak nie może być. To nie ta kolejność. Nasze dzieci są najważniejsze. Nie zapominajmy o nich. Jasne, dzieci ukraińskie bardzo potrzebują ciepła i bliskości ale w tym wszystkim dla naszych dzieci to też jest trudna sytuacja. Wyjaśniajmy, co się może dziać. Z nastolatkami należy rozmawiać, konsultować z nimi rodzinne decyzje. Nie stawiać ich przed faktem. Nastolatkowie w dzisiejszych czasach w większości są otwarci na tę pomoc. Nie zapominajmy o tym, że nasze dzieci to bardzo przeżywają. Nasze dzieci można włączyć w pomoc, ale nie obciążajmy ich zanadto. Pokazując im to, co sami robimy powinniśmy dawać przyzwolenie na zasadzie: nie musisz, zrób tyle, ile chcesz. Możesz wziąć kolegę na miasto ale wcale nie musisz tego robić. To powinno wychodzić od naszych dzieci.
Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę.
Anna Dziwoki - psychoterapeuta dzieci i młodzieży. Ukończyła studia na Wydziale Sztuki i Nauk o Edukacji na Uniwersytecie Śląskim. Pracuje w Środowiskowej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, w Archidiecezjalnej Poradni Psychologicznej "Przystań" oraz na rzecz dzieci i rodziców zatrudnionych w firmie Ekookna S.A. w Fundacji Kornice. Od 17 lat jest żoną oraz mamą trójki dzieci: 15-letniej Emilki, 13-letniego Maćka oraz rocznej Helenki. Angażuje się w działalność Ruchu Światło - Życie i Kościoła Domowego. Od 8 lat regularnie uczestniczy w rekolekcjach zarówno jako uczestnik, jak i animator. Wraz z innymi współuczestniczy w niesieniu zróżnicowanej pod względem form pomocy rodzinom w potrzebie, ze szczególnym uwzględnieniem pomocy dzieciom niepełnosprawnym i nieuleczalnie chorym oraz ich rodzicom i rodzeństwu. "Najważniejsze wtedy jest to, że jest przy rodzicach ktoś, kto pokaże jakieś światełko" - zapewnia. Wolny czas najchętniej spędza z najbliższymi. Nie może żyć bez Boga, Który prowadzi ją jako matkę, żonę i specjalistę.