Wesprzyj fundację
0
0

Przytul Mamę

Przytul Mamę

Przytul Mamę

Kiedy samotność wprasza się do życia (nie)samodzielnej Mamy niczym niechciany gość, a los przyprowadza ją i jej dzieci pod drzwi Domu Samotnej Matki - potrzebne jest wsparcie. Przede wszystkim emocjonalne i duchowe. Dom Samotnej Matki im. Stanisławy Leszczyńskiej w Łodzi już po raz ósmy organizuje Akcję "Przytul Mamę", dzięki której jego mieszkanki mają okazję poczuć, że nie są same. Zapraszamy do rozmowy z s. Magdaleną Krawczyk - inicjatorką i pomysłodawczynią tego przedsięwzięcia, dyrektorką placówki i Laureatką Nagrody Specjalnej XIV Europejskiego Forum Gospodarczego – Łódzkie 2021, którą pod koniec października przyznano Domowi Samotnej Matki w Łodzi.


Na początku bardzo pragnę pogratulować Siostrze tej wspaniałej Nagrody.


Bardzo dziękuję.

"Przytul Mamę" to akcja, w ramach której każda chętna osoba może objąć wsparciem modlitewnym jedną z Mam przebywających w Waszym Domu oraz jej Dzieci. Niezwykle ważne jest też napisanie do niej listu i obdarowanie upominkiem, by Mama miała okazję poczuć, że nie jest sama. Jaka jest historia tej akcji ?


Pomysł zrodził się z mojej obserwacji Mam w czasie przedświątecznym. Jest w nich wówczas dużo niepokoju, lęku o to, jak będą wyglądały ich Święta, że będą to Święta z daleka od rodziny. Znaczna część Matek i Dzieci w ogóle nie miała wcześniej doświadczenia Świąt Bożego Narodzenia, tego, że jest Wigilia, dzielenie się opłatkiem. Ta akcja miała być wsparciem duchowym na czas Adwentu. Organizowałyśmy także Rekolekcje Adwentowe. To był taki czas, gdy wiele z tych Matek po wielu, często nawet kilkunastu latach wracało do Sakramentów, do życia z Panem Bogiem, Spowiedzi. To był niezwykły owoc duchowy tych Rekolekcji. Ale miało miejsce też wiele niepokojów, kłótni między mamami, konfliktów z personelem. Wtedy pomyślałam sobie, że potrzebne jest nam wsparcie duchowe - dla nas (pracowników przyp. red.) i dla Matek. 

Innym powodem tej akcji było to, że trafiające do nas Mamy są bardzo samotne. Nikt o nich nie myśli. Gdy przygotowują prezenty na Święta, to myślą tylko o swoich dzieciach, robią je dla nich, a same nigdy nie dostawały prezentów. Na co dzień czują się wykluczone, oceniane jako beneficjentki 500+, czy innych świadczeń. Mierzą się z tym na co dzień w przestrzeni publicznej. Po pierwszym roku zorientowałam się, że wiele z Mam dostało też listy. Były nimi bardzo wzruszone i przejęte. Bo ktoś obcy miał dla nich tyle życzliwości i dobrego serca, że napisał do nich ciepłe słowa. Wiem, że te listy były przez nie przechowywane, wielokrotnie czytane, dostarczały wiele dobrych emocji. Ta akcja jest takim "balsamem" na ich poranione matczyne serca, niesie ze sobą wiele dobra. Dlatego trwa już tyle lat. Uczestniczy w niej wiele osób. 


Ile osób uczestniczy w tej akcji ?


Myślę, że w tej chwili będzie to ponad 100 osób. Matek jest znacznie mniej niż chętnych do akcji - wówczas przydzielam 2-3 osoby do jednej Matki. Dołączam też inne Mamy, które u nas wcześniej mieszkały, z którymi mam kontakt, a także pracowników - oni też potrzebują takiego przytulenia, na co dzień też mierzą się z wieloma własnymi problemami rodzinnymi, czy zawodowymi. Wiem, że oni także bardzo czekają na tę akcję i że czują się wtedy bezpiecznie - jeśli ktoś się za nich modli w tym szczególnym czasie. 


Czy w wyniku tej akcji zdarzały się jakieś niespodzianki, może te listy przyniosły jakieś dodatkowe, zaskakujące owoce ?


Wiem, że nasze mieszkanki z poprzednich lat wciąż mają kontakt z tymi osobami, które uczestniczyły w akcji. Nawiązały się relacje. Jedna z mam otrzymała ofertę pracy - nie wiem, czy z niej skorzystała. To przede wszystkim podtrzymanie relacji. Wiem, że jedna z Mam cały czas ma wsparcie duchowe pewnej pani - Mamy rodziny wielodzietnej.  Otrzymała też pomoc w organizacji zbiórki. Ta relacja trwa już kilka lat. Obie panie poznały się właśnie przez "Przytul Mamę".


Co można napisać Mamie w liście, co sprawi, że taki list ją realnie wesprze, pokrzepi ? Na jakie treści Wasze Mamy czekają najbardziej ?


Przede wszystkim powinny być to ciepłe słowa wsparcia. Czasami ktoś dzieli się w liście swoją historią, skrawkiem swojego życia. Często w  przedziwny sposób okazywało się, że na przykład Mama spodziewająca się narodzin chorego dziecka, dla której okres ciąży był czasem niepokoju, otrzymywała w ramach tej akcji list i modlitwę od innej mamy, która miała podobne doświadczenia, sama była mama chorego dziecka. Jestem pewna, że to Duch Święty tym kierował. Ważne, by było to zapewnienie, że Mama nie jest sama, że ktoś w nią wierzy - to jest najbardziej potrzebne, to najbardziej wzrusza, dotyka jej serca. 


Czy osoba zgłaszająca się do akcji otrzymuje jakieś informacje o Mamie, która zostanie jej przypisana ?


To jest krótka informacja tj. prośba o duchową opiekę, w której przekazujemy imię mamy, imiona oraz wiek jej dzieci. Czasami dodajemy też informację, że Mama będzie się wyprowadzała do swojego mieszkania, albo że ktoś jest długotrwale chorujący. To taka ogólna informacja w jednym, dwóch zdaniach. 


Z jakiego upominku Mama ucieszy się najbardziej ?


Myślę, że z tego, co lubi każda kobieta - jakieś kosmetyki, dodatki, jakiś szalik, apaszka. To są te obszary, w które warto celować, bo to zawsze będzie coś, co sprawi Mamie radość. 


Ma Siostra za sobą wiele lat pracy z samotnymi Mamami i ich dziećmi. Mają one wiele różnorodnych potrzeb. Która z tych potrzeb wydaje się Siostrze - w kontekście tego doświadczenia - najbardziej paląca i istotna ?


Myślę, że jest to problem bardzo głębokiej niewiary w siebie. Brak wiary Mam w to, że coś mogą zmienić i wyjść z tych trudnych sytuacji, w jakich się znalazły. Dla nas te Mamy są bohaterkami. Sama próbowałam postawić się w ich sytuacji. To wymaga ogromnej odwagi - spakować siebie, dzieci i stanąć tu, pod naszymi drzwiami, zapukać i poprosić o pomoc. To jednak pójście do placówki, w nieznane. Każda kobieta marzy o domu, rodzinie, a one trafiają do nas. Chcą tu przyjść, by ratować siebie. Przychodzą do nas z tą niewiarą, poczuciem tego, że są gorsze, że im się nie udało. Piękne jest to, kiedy uda się to odwrócić - gdy nabierają wiary w siebie, poczucia sprawczości, kiedy im się rzeczywiście udaje stanąć na nogi. Bardzo często widzimy tylko ten wymiar zewnętrzny - to, że Mama dostanie mieszkanie, pójdzie do pracy. Ale przede wszystkim liczy się praca nad sobą - jest ona podstawą, gdy chodzi o wzmocnienie swoich dobrych stron, swoich zasobów, na przepracowaniu swoich traum. To, z czym one mierzyły się w swoim życiu często jest porażające. To, kiedy im się ta praca uda - myślę, że to jest najważniejsze. Wtedy też są w stanie poradzić sobie w społeczeństwie.


Pobyt w Waszym domu trwa ok. jednego roku. Jak Wam się to udaje, że na przestrzeni tego krótkiego czasu, te Mamy stają na nogi na tyle, by się wyprowadzić, podjąć pracę ? Te Mamy mają olbrzymi bagaż... 


Rok to rzeczywiście mało. Czasami jest to rok, czasami dwa lata. Przede wszystkim jest to uzależnione od sytuacji mieszkaniowej Mamy. Jeżeli ma już ona perspektywę na otrzymanie lokalu socjalnego, oczekuje na remont, oddanie jej mieszkania - wówczas zostaje u nas dłużej. Na pewno - by przepracować te wszystkie trudne doświadczenia - potrzebny jest ciąg dalszy. My pracujemy na relacjach. Naszym celem jest stworzenie relacji z Matkami. Ponieważ mieszkamy tutaj jako Siostry, to stajemy się dla nich taką rodziną. Myślę, że to jest  najważniejsze. Jeśli one odchodzą od nas z Domu, to wiedzą, że mają dokąd wrócić. My nie znikamy, zawsze mogą przyjść i poprosić o wsparcie, porozmawiać, odwiedzić nas. Potem też zapraszają nas do siebie. To jest taką ich siłą na przyszłość. Mamy nie są już same, mają dobre relacje, ludzi na których mogą liczyć. 


Mamy, które do was trafiają, przychodzą z doświadczeniem odrzucenia przez środowisko, przemocy. Takie mamy mogą mieć poczucie, że świat jest zły i nie należy mu ufać. Jak ta kwestia umiejętności zaufania wygląda u tych Mam, które do Was trafiają ?


Taki problem występuje u nieznacznej części Mam. Czasem na początku się to zdarza. Udaje się to przezwyciężyć przez codzienne bycie z nimi, troskę. Czasami na początku trzeba po prostu się nimi zaopiekować. Zaparzyć kawę, podać herbatę, pozwolić Mamie się wyspać. To jest coś, co burzy mur - taka zwykła troska, jakiej Mamy wcześniej nie doświadczały. Wbrew temu, że mieszkają tu zakonnice, nie tworzy to żadnych barier i murów nie do przekroczenia. Są u nas też matki niewierzące czy poranione przez ludzi Kościoła i nie stwarza to żadnej bariery. Udaje się nam tworzyć nić porozumienia.


...Zakonnice to w końcu też kobiety....


Tak. Myślę, że jest w tym też taka nasza matczyna troska. Traktuję te Mamy i ich potomstwo jako dane mi Duchowe Dzieci. Wiele z tych Matek uważam za swoje Córki Duchowe. 


Na stronie internetowej Waszego domu znalazłam informację o tym, że obserwujecie wzrost ilości samotnych matek. Co - zdaniem Siostry - jest przyczyną tego wzrostu ?


Jest to dziedziczenie od pokoleń niekorzystnych wzorców. To bardzo smutny wycinek rzeczywistości, kiedy trafiają do nas córki matek, które kiedyś u nas były. To pewien styl życia, korzystanie ze świadczeń. To także niestabilny, dysfunkcyjny obraz rodziny. Jest to dziedziczone. Naszym zadaniem jest pozwolić matce na nabycie takich umiejętności, by to przerwać, ale nie zawsze się to udaje. W Łodzi mamy duże enklawy biedy - z tych obszarów, bez dostępu do świadczeń socjalnych, do opieki zdrowotnej, pochodzą nasze mieszkanki. Żyły tak od lat.  W tej chwili trafiają do nas matki bardzo zagubione, niezaradne, które potrzebują pomocy na dużą skalę.


Jaką ilość stanowią te Matki, którym udaje się pomóc w taki sposób, że dochodzi do przerwania tego schematu i potrafią one prowadzić konstruktywne, dobre życie ?


Myślę, że trudno mi to określić procentowo, ale myślę, że jest to duża liczba. Aktualnie realizujemy projekt we współpracy w Urzędem Miasta i na przykład dwie z naszych mieszkanek pracują w ramach tego projektu jako opiekunki do dzieci. Jedna z Mam, która właśnie opuszcza DSM otrzymała u nas pracę, pracuje jako kucharka. To jest taki sygnał płynący od nas w kierunku Mam, że wierzymy w nie, w to, że są w stanie poradzić sobie na rynku pracy. Mamy kontakt z wieloma Mamami, wiemy, co u nich słychać. Radzą sobie, niektóre wyszły za mąż, inne otrzymały pracę i ją utrzymują. Ich dzieci chodzą do szkół, przedszkoli. Jesteśmy zapraszane na Pierwsze Komunie ich dzieci, urodziny. Odwiedzamy się przed Świętami. Szacuję, że więcej jest tych mam, którym się udaje.


Bardzo często zdarza się, że mamy - ofiary przemocy wielokrotnie wracają do swoich partnerów/mężów wierząc ich obietnicom, że "on się zmieni". W rezultacie trafiają do takich miejsc jak Wasz Dom wielokrotnie. Uzależnienie od sprawcy przemocy jest bardzo silne. Jaka jest gotowość Waszych mam do terapii, która mogłaby im realnie pomóc ? 


U nas też rzeczywiście jest tak, że te Mamy często wracają. Ale myślę, że każda z nich ma swój własny czas. Mamy Mamę, która jest u nas czwarty raz i myślę sobie, że potrzebowała tych kolejnych pobytów u nas, by w końcu teraz dojrzeć do terapii, by ostatecznie uporządkować swoje sprawy. Kobiety te są silnie uzależnione od partnerów, zwłaszcza gdy są same. A nikt nie chce być sam... Kobieta więc usilnie trzyma się partnera, jakikolwiek by on nie był. A ten agresywny partner wbrew pozorom często jest lepszy niż jej matka czy ojciec. Czasami trudno mi zrozumieć, gdy kobieta mówi, że "on jest dla niej dobry". Ale jednak ma ona z nim także te dobre chwile. Wtedy mówi, że  jest on jedyną osobą w jej życiu, że nikogo innego nie ma. Często musimy podprowadzić kobietę do terapii - to nawiązanie relacji z psychologiem, ustalenie obszarów do pracy. U  wielu z nich jest wielki lęk. Potrzebują one odwagi, bo dla nich zmierzyć się z tym, co przeszły, z tymi traumami, to świadomość tego, że się rozpadną na kawałki i nie pozbierają, a mają dzieci do opieki. Dlatego czasem trzeba podejść tak "na miękko", podprowadzić je do tej terapii i pracować nad tym, nad czym się da pracować w danej chwili. A zdarza się też tak, że Mama za rok, dwa sama dojrzewa do takiej decyzji i się z tym mierzy. 


Czy miała Siostra na przestrzeni tych wielu lat swojej działalności takie doświadczenie, że udało się uratować małżeństwo przemocowe, w którym partner zaczął się leczyć ?


Nie, niestety nie było takiej historii.





Serdecznie dziękuję za rozmowę.





Rozmawiała: Iwona Duszyńska 




s. Magdalena (Agnieszka) Krawczyk - s. Antonianka od Chrystusa Króla. Kieruje Domem Samotnej Matki im. Stanisławy Leszczyńskiej w Łodzi. Pod koniec października 2021 została  Laureatką Nagrody Specjalnej XIV Europejskiego Forum Gospodarczego – Łódzkie 2021. Na facebook'owym profilu "Fajna siostra" czytamy o niej: "Jest nie tylko sprawną organizatorką, ale przede wszystkim mądrą, ciepłą, serdeczną i życzliwą kobietą, dzięki której wiele samotnych matek ułożyło sobie życie."





Osoby, które chcą wziąć udział w akcji "Przytul Mamę", mogą zgłaszać się do niej drogą mailową: przytul.mame@gmail.com