Wesprzyj fundację
0
0

Przed metą

Przed metą

Przed metą

Mają za sobą całe życie wypełnione bogatym doświadczeniem. Kiedy zostaje im niewiele czasu, wykorzystują go na refleksję nad tym, co było. Seniorzy i osoby chore, które są bliskie odejścia, mają swoją własną perspektywę na to, co jest w życiu ważne. Czego żałują ? Co budzi ich obawy, nim finalnie trafią w Ramiona Czułego Ojca ? Co by zmienili, gdyby mogli cofnąć czas ? Czego uczą nas ich przemyślenia i wnioski wypływające z ich osobistych historii ?
 

Pielęgniarki, które opiekują się osobami nieuleczalnie chorymi i umierającymi, słyszały i widziały już wiele. To one są w stanie przekazać światu treść ostatnich słów swoich pacjentów oraz wiedzę o ich lękach i największych żalach. Czasami mogą być one zaskakujące dla kogoś, kto żyjąc swoją codziennością, nigdy nie miał styczności z kimś, kto umiera... 

Pielęgniarki, które wzięły udział a ankiecie dotyczącej tego, o czym na łożu śmierci mówią osoby umierające, deklarują, że pacjentów często bardziej pochłaniają obawy o to, jak ich rodziny będą sobie radzić po ich śmierci, niż ich własny los. „Nie chcę być ciężarem” jest powszechnym odczuciem i - jak twierdzą  - wielu pacjentów martwi się o to, jak członkowie ich rodzin poradzą sobie po ich śmierci. Jednocześnie pewne zaskoczenie może stanowić fakt, że osoby te są mniej więcej tak samo skłonne do delektowania się dobrze prowadzonym życiem, jak i do zmagania się z żalem... Żal - jak się okazuje - nie jest czymś, co odchodzi, jest raczej stanem, który zdaje się nasilać z czasem. Niektórzy twierdzą, że nie są jeszcze gotowi na odejście z tego świata i chcieliby otrzymać od Boga jeszcze trochę czasu. W takim kontekście żal nie powinien być żadnym zaskoczeniem, a zastanawianie się nad sensem i znaczeniem swojego życia - tym bardziej... Pomimo różnych historii, jakie ludziom pisze Bóg, osoby umierające bardzo licznie wspominają o tych samych okolicznościach, które po latach, na łożu śmierci stają się przedmiotem ich żalu...



Musztarda po obiedzie


Przysłowie mówi o tym, że "Lepiej żałować, że się cos zrobiło niż że się czegoś  nie zrobiło." Te tezę zdają się potwierdzać deklaracje osób znajdujących się u schyłku życia.

- Wczesne lata kariery spędziłem w hospicjum jako Opiekunka - wspomina Elizabeth. - Pracowałam na 12-16 godzinnych zmianach przy łóżkach aktywnie umierających we własnych domach. I był to najcenniejszy czas w moim życiu. W tym okresie zaobserwowałam i nauczyłam się, że ludzie żałują tego, czego nie zrobili. Żałowali, że nie przeżyli prawdziwej miłości, nie szukali tej jedynej i nie mówili "Kocham". Mieli do siebie żal o to, że nie podróżowali lub nie przeszli na wcześniejszą emeryturę. Wielu z nich, wracając myślami do przeszłości, wspominało o tym, że wykonywali pracę, której nie lubili, chodzili do szkół, do których nie chcieli chodzić. Gdyby mogli cofnąć czas, rzuciliby i niechcianą pracę, i szkołę. Zdarzali się też tacy, co żałowali, że nigdy nie poszli na studia. Coś, co najbardziej osobiście dało mi do myślenia to stwierdzenie, że nie mówili prawdy i nie stawiali czoła swoim lękom. I w końcu zabrakło im  czasu, żeby to zmienić... 

 
Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie...


„Gdybym tylko zgodził się na chemioterapię… Mógłbym żyć wystarczająco długo, by w przyszłym miesiącu odprowadzić córkę do ołtarza…” 

„Powinienem był posłuchać, kiedy lekarze powiedzieli, że moje nadciśnienie powoduje niewydolność nerek…”

Smutna refleksja nad ignorowaniem własnego zdrowia to także jedno ze wspomnień Sharon. Z jej relacji wynika, że w swoich  ostatnich słowach wielu jej pacjentów skarżyło się zarówno na własne zaniedbania w tej materii, ale uznało także, że życie jest zbyt krótkie i że spędzili ciężko zapracowaną emeryturę w złym stanie zdrowia.


Dobra (?) robota


„Za dużo pracowałem… żyłem za mało…” Jeśli chodzi o uczucie żalu, jednak z pacjentek, pani Jervis powiedziała: „Ktoś mi powiedział kiedyś, że ​​życie jest za krótkie. Rób rzeczy, które chcesz, rób rzeczy, które cię uszczęśliwiają”. Pani Beeson dodała: „Ludzie będą naprawdę ciężko pracować i odkryją, że spędzą emeryturę będąc już w złym stanie zdrowia. Nie będą już zdolni robić tych rzeczy, na które mieli nadzieję”. 

Stosunek do pracy nie jest jednak taki sam u wszystkich osób, których życie dobiega końca. Wielu z nich martwi się o finanse i sprawy związane z dziedziczeniem (dotyczy to 29% amerykańskich pacjentów). Oznacza to, że ​​niektórzy z nich żałują, że nie pracowali więcej, i nie zarządzali lepiej swoimi pieniędzmi. 42% badanych jest zdania, że pracowali zbyt dużo, a aż 36% ma poczucie wdzięczności wobec losu, Boga za przebytą przez siebie drogę zawodową. Niektórzy z tych ludzi żałowali jednak, że nie osiągnęli więcej... 


Kochać za mało


Pracownicy Domów Seniora i hospicjów wspominają o zadumie swoich pacjentów nad relacjami z innymi ludźmi.  Wielu z nich doznaje wyrzutów sumienia z racji tego, że ​​nie było lepszym rodzicem, bratem, czy siostrą. - Mogłam być lepszą matką dla moich synów - mówiła pani Harris, którą w jednym z takich  Domów  umieścił syn. - Nie przytulałam ich, nie całowałam. Byłam taka nieczuła... Może gdybym to robiła, byliby inni, lepsi...

Większość umierających pragnie pojednania z innymi ludźmi przed swoją śmiercią. Niestety, część pacjentów,  którzy są przepełnieni żalem,  nie próbuje naprawić relacji ze swoimi bliskimi nawet w obliczu nieuchronnie zbliżającego się odejścia. - Nie da się skutecznie leczyć bólu emocjonalnego, to inny rodzaj udręki - deklarują pielęgniarki. - Ale widzimy, że ludzie żałują. Że tęsknią za innymi ludźmi. Często mówią wprost: "Kochałem za mało".


To nie moja wina


- Myślę, że jedną z najsmutniejszych rzeczy, jakie słyszałam jako pielęgniarka hospicjum przez dwadzieścia lat, było to, że tak wiele kobiet nie mogło rozstać się ze swoimi mężami - relacjonuje Sharon, amerykańska pielęgniarka. - Opowiadały mi, jak były bite, gwałcone, ciężko harowały. Wszyscy w mieście wiedzieli, co się u nich dzieje, ale jednocześnie byli zbyt przerażeni, by cokolwiek z tym zrobić. A jeśli już rozstawały się z mężami, zwykle traciły dzieci. Wiele moich pacjentek powiedziało mi, że nie miały życia, dopóki nie umarli ich mężowie. To były miłe, delikatne kobiety i często nigdy nikomu poza mną nie powiedziały, przez co przeszły. Zdarzało się, że płakały, gdy mi o tym opowiadały. To było dla nich niezwykle uzdrawiające i uwalniające, gdy uświadomiły sobie, że to nie ich wina... 


Pragnienia bliskie końca


- Od 45 lat jestem pielęgniarką - wyznaje Cathleen na jednym z internetowych forów dla pielęgniarek. - Dużo słyszałam. Ponieważ pracowałam w Stanach w San Antonio w Teksasie, i Pittsburghu, a także w Meksyku i Hondurasie. Mogę śmiało powiedzieć, że kultura, w której się mieszka, ma wielki wpływ na to, czym zainteresowani są ludzie w ich ostatnich godzinach. Obecność przy śmierci jest wielkim przywilejem, zwłaszcza jeśli rodzina lub pacjent prosi o twoją obecność. Może to się wydać niektórym zaskakujące, ale jedno z najsmutniejszych zdań, jakie usłyszałam, brzmiało: „Chciałbym, żeby moja rodzina wróciła do domu i trochę odpoczęła. Wiem, że chcą dobrze. Wiedzą, że umieram i wierzą, że nie chcę być sam. Ale trudno mi jest sobie wyobrazić, jak mam brać ostatni oddech w otoczeniu ludzi - zwłaszcza tych, których kochasz”. To, co napisałam, daje podstawowe pojęcie o tym, o czym często mówią moi pacjenci. Niektórzy wyznają, że w tej trudnej chwili będą się czuli zawstydzeni. Niejednokrotnie słyszę: „Umieranie wydaje się czymś bardzo osobistym, wiesz. Nie chcę, aby moja rodzina, moja żona, moje dzieci postrzegały mnie jako martwego. Wiesz, nie chcę, żeby widzieli we mnie trupa." Pacjenci, zwłaszcza jeśli sami pracowali w opiece zdrowotnej, wiedzą, że w chwili śmierci może wystąpić nietrzymanie moczu i jelit. Bywają więc przerażeni tym, że ich bliscy mogą byś świadkiem takiej sytuacji.

Niektóre pragnienia osób, które umierają, mogą wydawać się prozaiczne. Ale jednocześnie bardzo piękne i ujmujące w swojej prostocie. Pielęgniarki mówią, że pacjenci często chcą zobaczyć swojego ukochanego zwierzaka po raz ostatni, a inni po prostu proszą o filiżankę herbaty. Niektórzy życzą sobie też ich ulubionego trunku...

Siostra Angela Beeson opisała, jak pewna chora para chciała po prostu, aby ich łóżka zostały zsunięte razem. Po to, by mogli leżeć obok siebie, trzymając się za ręce i śpiewać razem „Slow Boat to China”. Z podobną prośbą styka się w swojej pracy wiele innych pielęgniarek.


Gotowość na śmierć

Większość z nas, gdy wyobraża sobie moment śmierci, myśli głównie o smutku i przerażeniu. Poczucie samotności i bezsensu to kolejne odsłony umierania, jakie podrzuca nam wyobraźnia. Tymczasem, ku zaskoczeniu tych, którzy odchodzą, moment ten może być momentem szczęścia. Na licznych forach, na których gromadzą się osoby śmiertelnie chore, wyczytać można wiele słów pełnych miłości do innych ludzi. Badania przeprowadzone przez University of North Carolina pokazują, że posty na blogach i forach nieuleczalnie chorych pacjentów podnoszą na duchu na niespotykaną skalę, a liczba zawartych w nich pozytywnych słów wzrasta, im bardziej  zbliżają się oni do śmierci....

Badania wykazały, że śmiertelnie chorzy i skazani na śmierć są bardziej pozytywnie nastawieni, niż można by się spodziewać.  Sprzyja temu ich potrzeba kontaktu z rodziną i odwoływanie się do wiary i religii. Wszystko to przyczynia się do łagodzenia ich niepokoju związanego ze śmiercią.

- Umierający pacjenci mówili mi, odkąd byłam studentką pielęgniarstwa, że ​​nie są sami - relacjonuje Sharon, pielęgniarka. -  Zapewniali mnie, że w pokoju są bliscy, których nie widzi reszta z nas. Nie chcę tutaj dyskutować, czy jest to zjawisko nadprzyrodzone, czy też jest spowodowane aktywnością mózgu, której na razie nie rozumiemy. Co ważne, umierający, który ich widzi, często wchodzi z nimi w interakcję. Jeśli ktoś umierający podzieli się z tobą informacją, że widzi i słyszy zmarłych dawno temu członków rodziny, pozwól mu mówić. W tym przypadku twoją rolą jest bycie słuchaczem, który zapewni mu poczucie bezpieczeństwa i prywatności. Niektórzy pacjenci zgłaszają, że widzą przebłyski nieba i opisują je jako wspaniałe doświadczenie. Pielęgniarki zachęcają więc swoich pacjentów, by ci nie bali się śmierci.


Mądrość po szkodzie ?


Doświadczenie pracy z osobami cierpiącymi, chorymi, niepełnosprawnymi, a w końcu praca w opiece paliatywnej, to okoliczności, które - jak zapewnia wielu - zmieniają sposób patrzenia na (nie tylko) własne życie i hierarchię wartości, którą ów doświadczenie niejednokrotnie przewraca do góry nogami. Tak właśnie było z Bronnie Ware, autorką książki pt. ""Czego najbardziej żałują umierający", która stała się światowym bestsellerem. Jak pisze wydawca,  "Bronnie po latach niesatysfakcjonującej pracy postanowiła odmienić swój los. Znalazła pracę w opiece paliatywnej. Rozmowy z umierającymi zupełnie ją odmieniły. Dzięki nim odnalazła spokój i sens życia. Zrozumiała, że szczęście zależy wyłącznie od nas samych, a nasze wybory mają wpływ na to, czy odejdziemy spełnieni i szczęśliwi. Swoimi doświadczeniami postanowiła podzielić się z innymi." W ten sposób powstała jej niezwykła książka, która - jak czytamy w nocie wydawcy - "daje nadzieję, uczy współczucia, pokazuje, jak żyć pełnią życia i osiągnąć wewnętrzną harmonię." 

Czy jesteśmy więc skazani na "mądrość po szkodzie" ? Chyba nie. Historie osób umierających i ich głębokie refleksje u schyłku życia z pewnością pokazują nam, jak NIE żyć. To ogrom wiedzy, "bomba intelektualno-moralna" dla nas wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy wciąż nie wiedzą, jak budować swoje życie, by mogli być szczęśliwi i spełnieni. Czasami, jeśli nie wiadomo, co robić, na początku wiedzieć, czego nie robić. Uczmy się więc śmiało od najlepszych nauczycieli - tych, którzy swój czas mają już za sobą i zrobiliby wiele, by móc go cofnąć. By na mecie swojego życia niczego nie żałować.