Wesprzyj fundację
0
0

(Nie)ludzkie pytania i przeciąganie liny

(Nie)ludzkie pytania i przeciąganie liny

(Nie)ludzkie pytania i przeciąganie liny

Wiemy, że dzieci są błogosławieństwem. I wiemy też, że szatan nie znosi dzieci, gdyż są one uosobieniem niewinności. Czy walka o prawo do aborcji jest walką z tym Bożym Błogosławieństwem i należy ją postrzegać na sposób duchowy?


Pytanie i samo zjawisko są wielowarstwowe. Na płaszczyźnie czysto teologicznej - oczywiście, że tak. Demon jest wrogiem ludzkości, nie tylko dzieci, ale każdego człowieka. Nie istnieje ani jeden człowiek na świecie, którego demon by kochał. On tylko nienawidzi. Podobnie nie istnieje na świecie człowiek, którego pan Bóg by nienawidził, bo On kocha każdego, nawet Judasza czy Stalina. Aborcja na płaszczyźnie teologicznej też nosi znamiona nienawiści szatana do człowieka. Podobnie jak wojna, działalność gangów, narkotyki, prostytucja etc. Ważne, byśmy nie ograniczyli się tylko do jednego z przejawów tej nienawiści. Tak samo, jak możemy widzieć demoniczną inspirację w aborcji, tak samo powinniśmy widzieć ją chociażby w fakcie, że jedni głodują z powodu chciwości innych. Każde zło ma element demoniczny - element, bo ostatecznie zło czynimy my, ludzie.

Mówiąc o demonicznej inspiracji aborcji musimy wszak uważać na retorykę. Będąc pro-life nie można być monotematycznym. Jest niebezpieczne, gdy bardzo zawęża się pole tego, o czym mówimy. Naszą misją Chrześcijan jest bycie pro-life w każdym aspekcie życia, a nie tylko w aspekcie urodzenia. Niektórzy prześmiewczo nazywają ruchy pro-life ruchami pro-birth (,,na rzecz urodzenia" przyp.red.).


Sama odnoszę takie wrażenie, że po części ta nazwa ma swoje uzasadnienie. W Internecie dużo jest ,,bicia piany” za życiem, zdarzają się też komentarze niewiary w dany trud, który wiąże się z sytuacją opieki nad dzieckiem niepełnosprawnym. Ale znam także wspaniałe historie o - heroicznych wręcz - postawach pro-life.


Wszystko można zideologizować. Nawet troskę o człowieka. Nawet pro-life jako sztandar, pod którym zbierze się ludzi do walki i będzie się załatwiało swoje interesy. To robiono z religią i wszelkimi filozofiami od zawsze, nie ma się czemu dziwić, że także niektóre ze środowisk pro-life są w taki sposób wykorzystywane. Na pewno pro-life nie powinno być ideologią, tylko aktywną postawą serca, niesieniem pomocy drugiemu człowiekowi. Jest jeszcze jedna rzecz związana z kwestią wpływu demonicznego na aborcję. Trzeba zawsze pamiętać o tym, że o ile to jest prawda na płaszczyźnie teologicznej, to trzeba być bardzo ostrożnym w przekładaniu jej na konkretne praktyczne zjawiska. Na protestach pojawiło się wiele porządnych, młodych dziewczyn - pojawiły się one na nich z bardzo różnych powodów - także politycznych. Gdy ktoś przypisuje im opętanie, to uważam, że to spore nadużycie.


Wiem, co ma Ojciec na myśli, jednak osobiście słyszałam o sytuacji, kiedy podczas modlitwy różańcowej jednej ze wspólnot podczas protestów zwolenników aborcji, dochodziło do manifestacji demonicznych...

Ja tego absolutnie nie wykluczam. Zresztą załóżmy hipotetycznie: gdyby ktoś był opętany, to prawdopodobnie czułby się bardziej komfortowo wśród wspierających aborcję, niż w grupie modlących się na różańcu. Rzecz polega na czymś innym. Nam jest bardzo łatwo ustawić tych, którzy się z nami nie zgadzają, w pozycji ,,tych złych”. Tymczasem, my nie walczymy przeciwko osobom, które z różnych powodów w różnym zakresie chcą mieć możliwość aborcji, tylko staramy się chronić życie i budować społeczeństwo, które jest oparte na miłości i prawdzie. Postawa wobec inaczej myślących jest sprawdzianem, na ile jesteśmy zideologizowani. Jeżeli ktoś jest zideologizowany, to drugiego, z którym się nie zgadza, będzie ustawiał w roli ,,tego złego”, z którym trzeba walczyć. Natomiast, jeśli nam rzeczywiście chodzi o prawdę, to nigdy człowiek nie będzie przeciwnikiem, wrogiem. Życie tej dziewczyny, która krzyczy do mnie, duchownego: ,,wypier...", domaga się prawa do aborcji na życzenie - jej życie jest tak samo ważne, jak życie tego nienarodzonego dziecka, jak moje życie. Nawet, jeśli ktoś ma poglądy radykalnie inne niż moje, to nie jest moim wrogiem.


Doszliśmy do takiego momentu, kiedy zadajemy pytanie o to, czy odrębna istota ludzka ma prawo do życia i odpowiedź na nie traktujemy w kategorii poglądu. Czy takie pytanie w ogóle jest etycznie ok? Są środowiska ateistyczne, czy niekatolickie typu: Pro Life Humanists czy Secular Pro-life, np. w USA, które skupiają przeciwników aborcji z przyczyn humanitarnych, medycznych, czysto etycznych. 

Doskonale rozumiem, co ma Pani na myśli. Bycie pro-life nie ma nic wspólnego z katolicyzmem czy Chrześcijaństwem. One są oczywiście kompatybilne. Jestem przeciwnikiem aborcji nie dlatego, że jestem katolikiem, ale dlatego że rozeznaję w tym zło na płaszczyźnie etycznej. Gdybym stracił wiarę, to niekoniecznie stałbym się zwolennikiem aborcji. Rzeczywiście, jest coś nieludzkiego w pytaniu, czy drugi człowiek ma prawo do życia. Pozwolę sobie to rozszerzyć - tak samo w kontekście holokaustu, eutanazji, niewolnictwa czarnoskórych w USA w przeszłości, w kontekście jakiegokolwiek arbitralnego uznawania, czy dany człowiek ma prawo żyć, a drugi nie. Przykłady można mnożyć. Każda epoka ma takie swoje wypaczenia. Za każdym razem to pytanie budzi grozę, a jednocześnie ludzie te pytania stawiają. Mądrością z naszej strony jest to, by się nie obrażać i nie tupać nogą mówiąc: ,,nie masz prawa stawiać takich pytań", bo to do niczego nie prowadzi. Nawet jeśli to pytanie mrozi krew w żyłach, to jest na nie odpowiedź. Ta odpowiedź nie tkwi na płaszczyźnie wiary, ale rozumu. Natomiast ja mam inne poczucie - mianowicie to pytanie musi rodzić się z jakichś głębokich lęków, poczucia zagrożenia. Ja bym chciał usłyszeć tak naprawdę, co tkwi za tym pytaniem u tych osób. Innymi słowy, jeśli mam 18-letnią przysłowiową ,,Julkę" i ona mówi: ,,moim prawem, jako kobiety, jest aborcja na życzenie", to ja bym chciał usłyszeć, co kryje się za tym pytaniem. Czy jest to na przykład jakaś niepewność, poczucie zranienia, poczucie nieakceptacji swojej kobiecości? Ja nie wiem, co tam jest. Ale tam na pewno jest COŚ. Tak jak Niemcy mordowali Żydów - tam też stał za tym lęk. Człowiek w lęku robi rzeczy, których normalnie by nie zrobił. Być może Pani i ja w stanie zagrożenia życia naszych bliskich bylibyśmy w stanie zabić innego człowieka. Jeśli ja jestem subiektywnie przeświadczony o tym, że drugi człowiek jest zagrożeniem dlatego, że jest Żydem, ma czarną skórę albo, że jest nienarodzonym dzieckiem, to jestem w stanie go zabić. I aby móc to zrobić, najpierw muszę go zdehumanizować. 

Reasumując: jeśli ktoś te pytania zadaje, to trzeba pozwolić mu je zadać i najpierw trzeba go wysłuchać. Bo sądzę, że droga uzdrowienia serca takiej osoby nie prowadzi przez to, że ja ją intelektualnie przekonam, ale przez to, że pomogę jej przezwyciężyć ten lęk, który doprowadził ją do tych pytań i postaw. Nie chodzi więc o to, by się z przeciwnikami kłócić, ale by ich kochać.

 Czy widzi Ojciec jakiś szczęśliwy scenariusz, jak się ta batalia zakończy? Czy zdaniem Ojca dojdzie tak, jak kiedyś - dla przykładu - zniesiono niewolnictwo w USA, to czy na podobnej zasadzie dojdzie do zniesienia prawa do aborcji na świecie? Jest jakaś nadzieja?

Powiem tak: jestem historykiem i zajmuję się badaniem przeszłości, a nie przyszłości. Absolutnie nie wiem, co będzie. Jeśli pyta Pani o nadzieję, to jako teolog odpowiem, że jak najbardziej - nadzieję mamy bardzo solidną. Jest nią Zmartwychwstanie Chrystusa. Generalnie historia tego świata jest zwycięstwem życia nad śmiercią. Natomiast, w jaki sposób Pan Bóg będzie ten scenariusz realizował - tego nie wiem. Musimy pamiętać, że sto lat temu pewne rzeczy wydawały się być oczywistością. Przejaskrawienia nacjonalizmu były akceptowane we wszystkich niemal krajach. Najpotężniejsze umysły Europy, w latach dwudziestych minionego stulecia, bardzo poważnie radziły nad kwestiami eugeniki. Zmieniło się to wraz z wynikiem tragedii, jaką była II wojna światowa. Niewolnictwo w Stanach Zjednoczonych zniknęło dzięki działaniom wielu aktywistów, presji społecznej i na skutek przemian społeczno-gospodarczych. Nie wiem, co będzie teraz, ale wiem, co jest zadaniem nas wszystkich - by dawać świadectwo prawdzie, która jest Osobą, a nie ideologią. Im bardziej będziemy głosić ideologię, tym bardziej będziemy natrafiać na opór na poziomie ideologicznym. To przeciąganie liny nic nie da. Naszą misją w świecie jest głosić Zmartwychwstanie, zwycięstwo Miłości nad lękiem, Życia nad śmiercią. Wiem, że ta walka będzie trwała aż do ostatniego dnia historii tego świata. Nie możemy w sposób naiwny uważać, że za chwilę zbudujemy sami niebo na ziemi. Nie my jesteśmy od tego. I też nie musimy brać na swoje barki ciężaru zbawienia tego świata, bo ten świat ma Zbawiciela. Naszym celem nie jest nawrócenie wszystkich ludzi, ale dawanie świadectwa Prawdzie. Resztę załatwi Pan Bóg.

 Dziękuję za rozmowę.