Ugryźć się w język
- Kiedy poinformowałam moją mamę, że lekarze nie dają nam już szans na własne dziecko, powiedziała: ”Ojej, przykro mi... To już chyba nie będę babcią.” - zwierza starająca się o dziecko Magda. - Przypuszczam, że nie chciała mnie zranić, może inaczej mogła dobrać słowa... Ale bardzo mnie to zraniło. Nie to chciałam usłyszeć. Później mnie za to przeprosiła, ale nie umiem zapomnieć...
Słowa mogą dodawać otuchy, przywracać nadzieję, budować. Mogą być też przyczyną zranień, czy poczucia niemocy. Problem niepłodności, który dotyka już 20% Polaków nie kończy się na medycynie. To, w jaki sposób będą przeżywać swoje cierpienie osoby walczące o zdolność poczęcia dziecka zależy także od ich środowiska - rodziny, przyjaciół, sąsiadów. Jak pokazują ich doświadczenia w kwestii postaw osób z najbliższego otoczenia, dobrze jest czasem ugryźć się w język.
Trudne emocje...
Zdaniem profesjonalistów, stres towarzyszący przeżywaniu niepłodności nie różni się od tego, który jest udziałem osób chorujących na choroby serca czy nowotwory. Zderzenie się z diagnozą to osobista tragedia wywołująca smutek, żal, a także poczucie pustki i beznadziei. Niepowodzenia towarzyszące poczęciu u wielu kobiet mogą stać się przyczyną depresji, która w efekcie wtórnie niekorzystnie wpływa na proces leczenia.
- Przy każdym kolejnym cyklu miałam nadzieję, że tym razem się uda - zwierza się Grażyna. - Miałam więc motywację i chęć do działania. Potem, po tym "wycyrklowanym" momencie owulacyjnym wstrzymywałam oddech i modliłam się, by na teście w końcu pojawiły się dwie kreski. Liczyłam na to, że jeśli dłużej będę wpatrywać się w test, to w końcu się pojawią. Potem zaliczałam "dół" - odechciewało mi się żyć, nie mogłam wstać z łóżka. Na takiej "huśtawce" spędziłam 1,5 roku.
Możliwość stworzenia osobie przeżywającej taką sytuacje przestrzeni na przeżywanie jej bólu, współtowarzyszenie jej w zmaganiu się z żalem czy poczuciem niesprawiedliwości to sprawdzian z naszego człowieczeństwa i wyzwanie do budowania bliskości. Bycie obecnym tak po prostu, wysłuchanie, otarcie łez - to z pewnością lepsza alternatywa niż raniące komentarze. Pomoc zainteresowanym w akceptacji ich trudnych uczuć, które są zupełnie oczywistą częścią ich zmagań, może okazać się nieoceniona.
- Słyszałam od matki, że "inni ludzie mają większe problemy" - wyznaje z żalem Dominika. - Zamykałam się w łazience i płakałam. To był taki "gwóźdź do trumny", bo wtedy docierało do mnie nie tylko to, że ta walka o dziecko to droga przez mękę, ale to, kim jest tak naprawdę moja matka. Czyli z założenia ktoś, kto powinien bezwarunkowo kochać, koić, współodczuwać. Bolało podwójnie. Gdy chwilę później ciotka podczas Wigilii powiedziała: "Po co wam kot ? Zróbcie sobie dziecko !", to po tym, co wcześniej powiedziała mi matka, praktycznie mnie to nie dotknęło.
Doświadczenie leczenia niepłodności wiąże się też z wysokim prawdopodobieństwem kryzysu małżeńskiego. W sytuacji, kiedy współżycie seksualne zamienia się wyłącznie w akt prokreacyjny, któremu towarzyszy medykalizacja, planowanie i zadaniowość, jego rola więziotwórcza zostaje zredukowana. Długotrwałe niepowodzenia mogą generować konflikty, złość oraz stres. Większości par udaje się jednak wyjść z tego kryzysu obronną ręką, co długofalowo wzmacnia ich relację, w której ponownie tworzy się miejsce na spontniczność.
- Byłam na spacerze z psem w lesie, gdzie zaczepił mnie starszy pan i postanowił chyba, że spacer będzie odbywał razem ze mną - czytamy w jednym z komentarzy w Internecie. - Od słowa do słowa spytał, czy mam dzieci. Mówię, że jeszcze nie, a starania się przedłużają. A Pan mi na to: "To jak nic nie pomaga, to może czas zmienić chłopa ?" Myślę sobie: "No nie wierzę. Wdech - wydech. "Wie pan, co... Mam bardzo dobrego męża i wolę już nie mieć dzieci niż mieć innego chłopa !" Jego mina była bezcenna...
....i kultura (nie tylko osobista)
Oczekiwania społeczne wobec kobiet są wciąż bardzo duże. Także te, dotyczące posiadania dziecka oraz macierzyństwa. I choć nie jest już żadną tajemnicą, że przyczyna problemu niepłodności leży w takim samym stopniu po stronie kobiet, jak po stronie mężczyzny, to wciąż to właśnie kobietę obciąża się odpowiedzialnością za brak dziecka. Szczególnie wśród starszej generacji wciąż żywy jest mit, że to "żona powinna urodzić mężowi potomka", zupełnie tak, jakby on nie miał z tym nic wspólnego... Gdy na te bolesne oczekiwania nakładają się naturalny instynkt macierzyński, pragnienie potomstwa oraz lęk i napięcie związane z "tykaniem" jej biologicznego zegara - może to być dla niej obciążeniem, z którym nie poradzi sobie bez obecności empatycznego męża czy wspierającej matki, siostry, przyjaciółki...
- Zaczęliśmy się starać o dziecko jeszcze przed moimi 22 urodzinami - wyznaje Ania. - Najgorsze, co usłyszałam od rodziny to: ,,Jesteś taka młoda. Po co Ci teraz dziecko ?” Bolało i boli nadal, po 1,5 roku bezowocnych starań. Umniejszanie ze względu na wiek to naprawdę słabe zagranie ze strony najbliższych osób.
- Wkurzające jest porównywanie - zauważa Marta. - Tekst mojej teściowej: "Bo Kasia i Tomek (brat cioteczny mojego męża z żoną) starają się o drugie, a u Was cisza....
Rodzina i przyjaciele bardzo często nie zdają sobie sprawy z tego, że kobiety starające się o dziecko przeżywają trud z przyjmowaniem informacji o ciążach i narodzinach dzieci swoich sióstr, kuzynek, koleżanek. Takie niefortunne porównania zamiast oczekiwanej przez babcię czy ciocię ciąży, mogą jedynie wyzwolić w kobiecie chęć zdystansowania się od otoczenia, czy rozluźnienie relacji.
* * *
O tym, że "zadaniem" mężczyzny jest zbudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna, wie chyba każdy. Problem pojawia się, gdyż nie każdy bowiem ma takie same możliwości. Niewybredne żarty czy komentarze rodziny i kolegów będące odpowiedzią na brak potomka, to trudny orzech do zgryzienia dla niejednego mężczyzny borykającego się z problemem niepłodności.
- Czułem się jak nie-mężczyzna - wyjawia Grzegorz. - Jak ten, który nie umie sprostać "męskim" wyzwaniom. Do tego dochodziło podśmiewywanie się kolegów, że może "nie potrafię". Na jakiś czas mnie to złamało, siadła mi samoocena, wiara w siebie. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: zrobiłem sobie taki "filtr" znajomych. Zostawiłem sobie tylko prawdziwych przyjaciół, na których mogę liczyć, którzy mnie nigdy nie oceniali, a dawali wsparcie. Na resztę nie marnuję już czasu.
Mężowie inaczej przeżywają fakt niepłodności niż ich żony. Tu także nie bez znaczenie pozostaje aspekt kulturowy, który nakazuje mężczyźnie być "twardzielem", który nie płacze i zawsze sobie poradzi. To sprawia, że także w ramach swojego związku, mężczyźni często pozbawieni zostają przestrzeni na przeżywanie swoich trudnych emocji. Najczęściej bywa jednak tak, że zajmują się oni trudnymi emocjami swoich żon, którymi się opiekują, marginalizując swoje własne smutki, ból, czy poczucie bezradności. Kiedy przyczyna niepłodności leży po stronie mężczyzny, jego przeżycia emocjonalne są znacznie silniejsze niż w przypadku kobiety. Do niepokojących należy zaliczyć fakt, że "płeć brzydka" rzadko decyduje się na podjęcie psychoterapii, która powinna być częścią kompleksowego leczenia niepłodności pary.
Złote rady i "kuchenny test ciążowy"
- Dziękuję, że o tym mówicie - pisze na jednym z forów Marzena. - W większości te teksty padają bez złych intencji. Oni po prostu nie wiedzą, jak być empatycznym w tej sytuacji. Ja zawsze tłumaczyłam to tak, że nie da się głodnemu powiedzieć, żeby nie był głodny. Poza tym... syty głodnego nie zrozumie.
Jednak - jak mówi stare porzekadło - "Dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane". Tym piekłem mogą być zranienia dokonywane pod przykrywką "dobrych rad". Serwowane świadomie lub nie - nie przestają sprawiać bólu tym, którzy niejednokrotnie oddaliby wszystko, by zostać rodzicami.
- Kończyłam pracę za granicą - wspomina Baśka - kiedy podeszła do mnie dziewczyna, która była w ciąży i powiedziała, żebym przed wyjazdem nie zapomniała pomacać jej brzucha to może "się zarażę"... Nie umiem nawet tego skomentować.
- Od bliskiej koleżanki usłyszałam coś takiego: "Po ilu lekarzach będziesz tak biegać?" - zwierza się Kamila. - Zabolało... bo wolałabym nie musieć biegać... A usłyszeć to od koleżanki, która niedawno urodziła, to było okrutne.
- Za dużo o tym myślisz ! - Baśka na niektóre uwagi zaczęła reagować śmiechem. - No tak, bo jak ludzie chorzy na przykład na raka przestają o nim myśleć to następuje ozdrowienie....
- Tekst, żeby „przestać o tym myśleć” mnie najbardziej rozbrają... - dodaje Ania. - Bezcenna rada. Dlaczego sama na to nie wpadłam ? Dzięki, od razu przestaję myśleć !
Marianna wspomina z kolei o "kuchennym teście ciążowym":
- Bałam się sięgnąć w Święta po śledzia, bo teściowa i rodzina atakowała mnie mówiąc: "Ooo! Masz jakieś zachcianki, to pewnie "na chłopca". A ja dobrze wiedziałam, że ten miesiąc jest kolejną stratą nadziei, bo przed wyjściem z domu dostałam okres, a test na Betę miałam robić za 2 dni... Takie "wesołe" Święta.
Granice bocianiego gniazda
Wraz z przybywaniem nowych niepowodzeń, upływu kolejnych miesięcy, przybywa też wujków, cioć i innych zainteresowanych służących wszelakimi "dobrymi radami". Także tych, które mogą naruszać granice i godność osób bezskutecznie starających się o potomka. Babciny komunikat z rodzaju: "No kiedy wreszcie ? Bo ja chcę mieć dużo wnuków !" zdaje się być niczym w porównaniu do tych, jakie trafiły się bohaterkom naszego tekstu.
- Najlepszy tekst chyba był od wujka, którego nie widziałam bardzo długie lata na rodzinnym pogrzebie - pisze na jednym z forów internetowych Dolores. - Pierwsze słowa, jakie do mnie skierował to: "Ile dzieci się dorobiłaś ?" Po mojej odpowiedzi, że jeszcze nie mam dziecka, odparł: "To zabieraj się do roboty, na co czekasz ?" Kolega mojego męża też się popisał mówiąc: "Może Ci w końcu wyjdzie."
Wika z kolei przywołuje niemiłe wspomnienie z udziałem dziadka:
- Tekst dziadka do mnie: "A wy kiedy w końcu (klepiąc mnie po brzuchu i pokazując na niego) ? No chyba już najwyższy czas.... Poczułam się, jak by ktoś mi strzelił w twarz...
Zazwyczaj nie zdarza się, by rodzina nie była ciekawa rodzicielskich planów swoich dzieci będących w wieku predysponującym je do ojcostwa czy macierzyństwa. Nie oznacza to, jednak, że są one zobowiązane udzielać rodzinie i znajomym szczegółowych informacji na temat swoich poczynań dotyczących tak delikatnej i intymnej materii. Zamiast tłumaczenia się, wchodzenia w szczegóły, warto powtarzać, że nie da się mieć dziecka "na zawołanie", zaś Natura rządzi się swoimi odwiecznymi prawami, a nie naszymi ludzkimi oczekiwaniami. I nie ma tu znaczenia, czy chodzi o pierwsze, czy kolejne już dziecko.
Bliscy osób zmagających się z problemem poczęcia mają do dyspozycji nieocenioną moc modlitwy, mogą też kibicować i pielęgnować w sobie dobre myśli o tych konkretnych osobach. Zdarza się jednak, że nie każdy ma w sobie takie zasoby empatii i dobrej woli, a więc konieczne staje się zastosowanie tzw. "zdartej płyty". Powtarzanie na okrągło tych samych zdań to stawianie granic przed żądnymi intymnych szczegółów wścibskimi, co buduje przekonanie o wpływie na własne życie oraz zwiększa poczucie bezpieczeństwa i pewności kobiet i mężczyzn zmagających się z niepłodnością. Warto też wypracować własne strategie obronne i próbować stać się "Mistrzem ciętej riposty", tak jak Agnieszka:
- "Za bardzo chcesz." - słyszałam to już setki razy - opowiada Agnieszka. - I tu, w zależności kto pyta, odpowiadam: "Chciałbyś nowy samochód z salonu ? Nie masz go jeszcze ? Hmmm... Może za bardzo chcesz? Jak będziesz chciał mniej, to on najdalej za 3 dni będzie w twoim garażu !" Ewentualnie jak mówi tak osoba, która ma dzieci to mówię "Ooo, czyli Ty nie chciałeś/łaś swoich dzieci ?"
Dźwiganie problemu niepłodności z całą jego medyczno-psychologiczno-społeczną złożonością, to arcytrudne zadanie, którego ciężar znają jedynie ci, którzy go noszą. Ofiarowanie wsparcia stanowiącego odpowiedź na konkretną potrzebę, troska i współtowarzyszenie w cierpieniu to dar, który pozwoli poczuć osobom przeżywającym ten problem, że nie są same. To dawanie nadziei, która - jak wiadomo - "umiera ostatnia". To Dobre Słowo. Dobre - czyli adekwatne, stosowne, delikatne, nacechowane empatią. W przypadku, gdy jest ono niemożliwe do wypowiedzenia, lepiej spuścić kurtynę milczenia...