Jest ich dwanaścioro. Śpiewając i tańcząc modlą się tak, że ich głos bez wątpienia dociera do samego Nieba. Po wielu miesiącach spędzonych w wirtualnej szkole, zaskakują kolejnym singlem pt. "Online". Tęsknota za normalnością i nadzieja na te dni, które dopiero przed nimi, to coś, o czym słyszy z pewnością nie tylko Niebo, ale też Cała Polska tu, na Ziemi. Z bardzo dużym prawdopodobieństwem, graniczącym niemal z pewnością, nikt nie poznałby dziś piosenki "Online" zespołu Małe TGD, gdyby nie wcześniejsze aktywnie nastawiane ucho i otwarte serce Piotra Nazaruka - założyciela i leadera zespołu. Zapraszamy do niezwykle budującej rozmowy o działalności tego wyjątkowego chóru i wspólnoty w jednym, z Piotrem - muzykiem-zawodowcem, który nie tylko usłyszy dobre i złe dźwięki, ale także to, co w swojej szczerości chcą zakomunikować światu same dzieciaki...
Jakie są dzieciaki stanowiące trzon Małego TGD ?
Aktualna ekipa to 12 dzieciaków. W pierwszym składzie śpiewała moja córka - nagraliśmy wówczas płytę "Góry do Góry". Z tego poprzedniego została Hania, do której dołączyło kolejnych 11 dzieci. Wybieramy zawsze kandydatów z ekipy "szkółkowej" warszawskiej (Projekt Małe TGD obejmuje także sieć szkółek wokalnych stacjonarnych oraz szkółkę online przyp. red.) Przyglądamy im się.
To kochane dzieciaki, które świetnie śpiewają, szybko się uczą, są rytmiczne, dobrze się ruszają. Niezwykle ważne jest też to, że potrafią stworzyć drużynę. Z powodu pandemii w tym roku nie śpiewały koncertów dla publiczności. Ale za to kilka razy wystąpiły w telewizji. To było nie lada wyzwanie, bo trzeba było szybko nauczyć się po kilka piosenek do kilku projektów, a czasem śpiewać w niezbyt komfortowych odsłuchowo warunkach. Muszę tu wspomnieć o wspaniałej pracy Moniki Wydrzyńskiej - to, jak brzmią, jak potrafią się skupić - to jej zasługa. Stawali na scenie jak zawodowcy. Zebraliśmy mnóstwo komplementów. Ale to co, najfajniejsze - co moim zdaniem jest kwestią rodziny i wychowania - że są razem, to jest prawdziwe kolegowanie się. Widzę to po mojej Nadii, która ciągle jest w kontakcie z koleżankami z pierwszego składu. To przyjaźnie, które przetrwały. Nasze dzieciaki są z rodzin wierzących, jest to ekumeniczna ekipa. Wzruszam się, gdy widzę je w akcji i gdy mogę modlić się razem z nimi, doświadczać ich szczerości i otwartości.
W jaki sposób dzieci wpływały na kształt projektu ?
By odpowiedzieć na to pytanie, muszę sięgnąć do nieco bardziej odległej historii, do początków.
W 2010 roku nagrywaliśmy płytę i koncert telewizyjny p.t. "Liczy się każdy dzień”, wraz z orkiestrą smyczkową, gośćmi - solistami, tancerzami i dziećmi członków naszego zespołu. Nasze "pociechy” śpiewały piosenkę pt. "Wiara czyni cuda". Weszły na scenę ku uciesze całej publiczności i naszemu wzruszeniu. A ja przedstawiłem ich spontanicznie jako "Małe TGD”. To był pierwszy impuls. Potem myślałem sobie, że fajnie by było pociągnąć to dalej, i żeby moje dzieci miały choć w małym stopniu to, co my przeżywamy z "dużym" TGD jako środowisko muzyczne i duchowa wspólnota. Potem Filip (Filip Wojnar przyp. red.), nasz menager wpadł na pomysł, by stworzyć szkółkę wokalną. Wystartowaliśmy 8 lat temu. Początkowo mieliśmy 30 dzieciaków, potem ekipa się podwoiła, a kolejny rok to była już setka dzieciaków. Przybywało nam więc dzieci i doświadczenia. Śpiewaliśmy z nimi różne piosenki, wiele z repertuaru TGD, utwory świąteczne, kanony, własne przyśpiewki, po polsku czasem po angielsku. To był czas poszukiwań własnego stylu i repertuaru. Kamila Pałasz (współprowadząca szkółkę, autorka, kompozytorka, wokalistka przyp. red.) pokazała jedną ze swoich piosenek z projektu EX-IT, która brzmiała bardzo nowocześnie. Okazało się, że to na nich naprawdę działa. I przyszło nam do głowy, że to może jest TEN kierunek. Chodziło o klimaty podobne do tych radiowych, kwestię odpowiedniego tekstu, za pomocą którego dzieciaki mogłyby się wyrazić. Pierwszą taką piosenką była "Góry do góry". Przyniosłem ją na próbę, nauczyliśmy dzieci zwrotki i refrenu. Kiedy utwór był opanowany i zaczęliśmy go śpiewać od początku, to przy refrenie dzieci wyskoczyły z krzeseł i zaczęły tańczyć. Spojrzeliśmy na siebie z Kamilą i wszystko było jasne: to jest to! Trafiony - zatopiony. Czekaliśmy na to odkrycie 3 lata, ucząc się bycia z dziećmi, muzykowania z nimi, patrzenia im w oczy, jak one te muzykę odbierają.
Ta dostępna na rynku muzyka, która jest adresowana do dzieci, pozostawia wiele do życzenia...
Przypominam sobie zdanie, przeczytane wiele lat temu, po premierze jednego z przedstawień teatralnych z moją muzyką. Był to spektakl zrobiony z wielkim rozmachem, przełamujący stereotypy myślenia o teatrze lalek. Świetny scenariusz, światła, multimedia, piosenki, tańce, znakomita realizacja. W "Księdze Gości” pewien ośmiolatek napisał "Bardzo gratuluję i dziękuję! Wreszcie zostałem potraktowany poważnie.”
Muzyki adresowanej do dzieci jest raczej nie za wiele. A większość "z tego nie-za-wiele" jest infantylna, zrobiona tanimi środkami. My postanowiliśmy robić nasz projekt najlepiej jak się tylko da. Najlepiej wymyślić, nagrać, zaaranżować... By to miało swoją klasę. I okazuje się, że dzieciaki to czują i doceniają. Pamiętam rozmowy z dzieciakami dotyczące melodii, charakteru utworu - czasem one nam podrzucały różne swoje uwagi.
Kiedy widzę i słyszę świetnie przygotowany chór, to z tyłu głowy mam "obrazek" drylu, dyscypliny, dziecka traktowanego na próbach - delikatnie mówiąc - mało podmiotowo. Z tego, co Pan opowiada, nietrudno wywnioskować, że jest w tym wszystkim relacja. Czy wychodzicie z takiego założenia, że by to wszystko mogło tak działać, to ta relacja jest ważna ?
Absolutnie tak. I na szkółce, i potem w zespole tworzymy bliską, rodzinną atmosferę. Są "ciocia" i "wujek" zamiast "pani" i "pana". Podzielę się taką ciekawostką: rodzice posyłając swoje dzieciaki na szkółkę, mają różne motywacje. Ktoś chce, by dziecko rozwinęło się wokalnie, komuś chodzi o umuzykalnienie, ktoś inny dlatego, że podobają mu się piosenki. Ktoś inny ze względu na treści religijne, że w szkółce dziecko będzie mogło modlić się w mini wspólnotce. To wszystko razem tworzy pewną całość. Ogromne znaczenie mają osoby prowadzące, nasze szkółkowe "ciocie” - dzieciaki je po prostu kochają. Przytulają się, przychodzą, zwierzają - zawsze z nimi rozmawiamy. Każde zajęcia zaczynają się od tego: "Jak się masz ?" I tego co, najważniejsze - wspólnej modlitwy.
Jakie intencje mają Wasze dzieciaki ?
To zależy od pory roku. Jak się zbliża koniec semestru, to wtedy są to intencje o klasówki, egzaminy, o powodzenie. Rozbraja nas, gdy dzieciaki troszczą się o zwierzątka, na przykład ktoś się modli o chorego chomika. Są też intencje, które próbujemy prostować, takie jak o wygranie meczu. Wtedy mówimy: "Tak się nie będziemy modlić. Ktoś z przeciwnej drużyny będzie się modlił do tego samego Pana Boga o to samo, więc możemy się pomodlić o to, abyście dali z siebie wszystko, zagrali najlepiej jak potraficie." Czasem modlimy się o poważniejsze sprawy , o czyjeś zdrowie - ktoś zachorował. Wtedy są to poważne rozmowy. Najpiękniejsze momenty to takie, gdy na przykład dowiadujemy się po tygodniu, że dziadek, o którego się modliliśmy wyszedł ze szpitala.
Czy zdarzają się rodzice, którzy wysyłają dzieci do Waszej szkółki z zamiarem zrobienia z nich gwiazd ?
Nie wiem tego. Ale od samego początku my wyraźnie zaznaczamy, że to jest zespół, śpiewamy razem. Każdy ma jakieś solówki ale nie o nie chodzi. Uczymy tego, by sobie nie zazdrościć, tylko sobie kibicować. Chociaż pewnie zawsze jakieś emocje są. Ostatnio musieliśmy dobrać solistów do nagrywania płyty i porozmawiać o tym z dziećmi i rodzicami. Powiedzieliśmy im, że to nie jest żaden konkurs, po prostu szukamy odpowiednich głosów do odpowiednich piosenek, by przekazać w nich odpowiednie treści, melodię. Uświadamiamy ich, że wszyscy gramy do jednej bramki, ale też opowiadamy im jak to jest w "dużym" TGD. Tu też jest wielu chórzystów, i nie wszystkie osoby śpiewają solo. Uczymy się, że nie chodzi o nas samych, wypromowanie siebie, tylko o treści - to jest nasze zadanie. Śpiewamy dobre rzeczy, by na świecie było lepiej. Śpiewamy o dobrym Panu Bogu, który jest naszym Tatusiem, chcemy go poznawać, i chcemy, żeby inni też mieli to szczęście. Bardzo fajne jest to, gdy dzieciaki mają w tym poczucie misji, chcą się w tym dzielić Słowem, Muzyką, Dobrem....
Czy jest coś, czego się Pan od nich uczy ?
Prostota modlitwy - czasem czuję się zawstydzony, bo chciałbym z takim zaufaniem jak one, tak po prostu powiedzieć coś do Nieba. Szczerość - kiedy mają na nią przestrzeń. Oczywiście bywają rożne sytuacje - gdy rodzice czy nauczyciele stawiają dzieci na baczność i one udają kogoś, kim nie są. Ale jak mają przestrzeń do bycia sobą, to padają takie zwroty, na które ja sam nigdy bym nie wpadł. Pan Jezus mówił, że trzeba się stać jak dziecko, by ujrzeć Królestwo Niebieskie.
Właśnie ukazała się piosenka "Online". Jakie były okoliczności powstania tego utworu ?
To się wzięło z tych naszych modlitw na Szkółce Online. Dzieciaki mówiły o tym, że tęsknią za normalnością, kolegami, żeby już nikt nie chorował. Po raz pierwszy w życiu słyszałem od dzieci, że chciałyby wrócić do szkoły! Tak, to one były inspiracją. Pisząc tekst, postanowiłem wejść w ich skórę. To jest kawałek stworzony z dziećmi z ich tęsknoty i niezadowolenia. Ale zależało mi, by była w tym nadzieja. Gdy piosenka się ukazała, to te spotkania na żywo zaczęły być możliwe.
Jak się pracuje z Waszymi dzieciakami nad teledyskiem ?
Nie było mnie osobiście przy nagrywaniu teledysku. Ale te ekipy, z jakimi pracowaliśmy: AG studio, Motion Pikczer - ci ludzie mają super podejście do pracy oraz świetne pomysły. Jak jest zgrana drużyna, taka jak nasze dzieciaki, to widać to po efektach pracy. W drugim dniu zdjęć do "Online” dzieciaki poczuły się na tyle swobodnie, że same zaczęły podrzucać jakieś pomysły - choćby skakanie przez dmuchanego flaminga. Parę ujęć wyszło z ich inicjatywy. Momenty, gdy oni stoją ze sobą, uśmiechają się do siebie, tańczą - to nie jest wyreżyserowane, one po prostu takie są.
Macie na pewno mnóstwo informacji zwrotnych na temat Waszych piosenek. Jakie reakcje wywołuje Wasza muzyka ?
Naszych piosenek słuchają dzieci i dorośli, płyta często na okrągło gra w aucie. Ktoś niedawno nas pytał, czy możemy nagrać trzecią płytę, bo w aucie w kółko lecą te dwie. Mama bardzo to docenia ale ma już dość (śmiech).
Po pierwszej płycie dostałem kilka maili od rodziców, których dzieci były w szkółce. Niektórzy pisali, że utwór "Ojciec wszystkich nas" bardzo ich porusza, otwiera im pokłady ich własnej, dorosłej duszy. Okazało się, że to jest dobra piosenka do wspólnego śpiewania - taka międzypokoleniowa. Jeżeli jest Ojciec w Niebie to względem Niego wszyscy jesteśmy dziećmi, nie ma "małych” i "dużych”.
Macie za sobą arcy ciekawą drogę do tego miejsca, w jakim teraz jesteście. Jakie kolejne wyzwania stoją teraz przed Wami ?
Najważniejsze teraz to skończyć płytę. Mamy zrobione aranżacje do utworów, nagrane chóry. Zostały nam 3 solówki do nagrania, praca nad mixem - taka typowa praca płytowa. Zależy nam na fajnej książeczce. Chcemy, by płyta ukazała się pod koniec września. Mamy więc jeszcze trochę pracy, żeby dokończyć cały projekt.
Drugie wyzwanie to takie, by znowu ruszyć po wakacjach ze szkółkami stacjonarnymi.
Musimy też "odświeżyć" skład Małego TGD - starsze dzieciaki, które staja się "młodzieżówką", zrobią miejsce młodszym. Przed nami więc jeszcze praca selekcjonerska...
Życzę Wam zatem Deszczu Błogosławieństw na nadchodzący czas oraz licznych koncertów.
Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Rozmawiała: Iwona Duszyńska
Piotr Nazaruk - kompozytor, autor tekstów, dyrygent, multiinstrumentalista i pedagog. Lider zespołu TGD oraz Małe TGD, współtwórca repertuaru tych formacji. Autor muzyki do licznych przedstawień teatralnych dla dzieci. Nauczyciel śpiewu zespołowego w warszawskiej Akademii Teatralnej. Opiekun artystyczny Szkółki TGD, współprowadzący Szkółkę TGD Online. Instruktor licznych warsztatów chóralnych. Członek zespołu Anny Marii Jopek. Laureat wielu nagród za działalność artystyczną. Prywatnie Mąż i Tata dwojga nastolatków. Od lat niezmiennie kroczy ścieżkami Pana Boga.