Demografia po(d)stępu
Wystarczyło, by od tego czasu upłynęło kilkanaście lat, by ostatecznie w 1991 roku zdefiniować "wielodzietność" (i zapisać tę definicję w ustawie o systemie oświaty) jako "rodzinę wychowującą troje i więcej dzieci”. Nad faktem tak drastycznego spadku dzietności ubolewała Wanda Pułtawska, która w jednym z wywiadów nie kryła oburzenia, że rodzinę z trójką dzieci nazywa się współcześnie Dużą Rodziną. Dziś nie tylko Polacy, ale też Europejczycy i mieszkańcy innych państw zachodnich nie garną się do zakładania rodzin, a tym bardziej tych, z licznym potomstwem. Co zatem stoi na przeszkodzie, by młodzi ludzie z pokolenia Y chcieli zostawać rodzicami ?
Dzieci dużo kosztują
Michał i Karolina, reprezentanci pokolenia dzisiejszych millennialsów zdecydowali, że nie chcą mieć dzieci. - Nie chcemy rezygnować z tego życia, które mamy - stwierdza Michał. - Dużo jeździmy po świecie, mamy fajną pracę. Lubimy spotykać się ze znajomymi, których mamy spore grono. Dziecko wszystko by zmieniło. - Musielibyśmy te pieniądze, które wydajemy teraz na nasz styl życia, przeznaczyć na dziecko - dodaje Karolina. - Nie chcemy z niego rezygnować. - Mnie osobiście przeraża też to - wtrąca Michał - ile kosztuje dziecko. Patrzę na moich znajomych, którzy harują na prywatne szkoły, dodatkowe zajęcia, raty kredytów. Czasy są takie, że jak nie zainwestujesz w dziecko, to może ono marnie skończyć. Nie mam ochoty żyć tak jak oni. Nie ma w tym nic fajnego.
Wrzeszczy, choruje i nie słucha
Wychowywanie dzieci, to wielka odpowiedzialność i wyzwanie. Ząbkowanie, nieprzespane noce, siedzenie do późna nad lekcjami z dzieckiem to tylko przysłowiowy promil tego, co w rzeczywistości znajdzie się na codziennej liście rodzicielskich zadań. - Od jakiegoś czasu czuję, że moje potrzeby nie mają już żadnego znaczenia - skarży sie Sylwia, mama rocznego Jasia i 3-letniego Kacpra. - Nie wyobrażam sobie, by mieć kolejne dziecko. Mam już dość tych wszystkich chorób, tego, że chłopaki nie słuchają. Nie nadążam z szukaniem recept na te wszystkie wychowawcze bolączki. Poza tym, nie wiem, czy dałabym sobie radę z dziewczynką, znam tylko "temat" chłopaków. Nie wiem, czy umiałabym przestawić się z karabinów i samochodów wyścigowych na jakieś lalki i bransoletki...
Ciąża i poród to jakiś koszmar
Wśród przyczyn niechęci do posiadania kolejnych dzieci, które kobiety wymieniają najczęściej, należy utrata atrakcyjności. - Moje ciało nigdy już nie będzie takie samo jak przed ciążą - martwi się Zuzanna, która przed urodzeniem dziecka pracowała jako modelka, a wolny czas spędzała na podróżach. - Nie mam wprawdzie rozstępów, wróciłam też do wagi sprzed ciąży ale czuję, że to już nie to samo, co było. Podobnie rzecz ma się z włosami, skórą. Kondycja też już nie ta, co kiedyś.
Marta należy z kolei do grupy tych kobiety, które o swoim porodzie chciałyby jak najszybciej zapomnieć. - Rodziłam 3 doby. Ból był tak dalece nie do zniesienia, że pamiętam, jak w oczach od tego bólu popękały mi naczynka. Na ostatnią fazę porodu praktycznie nie miałam sił. Jakim cudem udało mi się urodzić Amelkę - tego nie wiem. Choć od tego czasu minęło już 8 lat, to nigdy nie zdecyduję się na to, by znów to przeżywać.
Demografia pesymizmu
Współczesne pokolenie 30-40 latków nie ukrywa też swoich obaw przed skutkami niestabilności gospodarczej, niepewnością zatrudnienia i związanych z nimi problemami finansowymi, które mogą być szczególnie odczuwalne przy konieczności spłacania kredytu. Czy jednak ich pracujący rodzice, a także starsi bracia i siostry po 50-tce, którzy sami zostali rodzicami przed "epoką 500+" mogą być pewni swoich miejsc pracy, dochodów oraz tego, że zawsze będą zdrowymi i sprawnymi żywicielami swoich rodzin ?
Kulturowa "kula u nogi"
W 2019 roku zmarło 410 tys. Polaków, a urodziło się ich tylko 375 tysięcy. Wyobraźmy sobie, że rokrocznie znika z mapy Polski Sanok lub Żywiec. Dziś, na jedną polską parę małżeńską przepada jedyne 1,43 dziecka. Jeśli ta demograficzna tendencja się utrzyma, w roku 2050 ludność Polski liczyć będzie jedyne 29,5 mln obywateli. Choć bogatsze od Polski kraje Europy przeznaczają na politykę prorodzinną olbrzymie środki, również i one nie radzą sobie z kryzysem urodzeń. Przykładowo Wielka Brytania, Szwecja czy Francja "ratują się" napływem imigrantów.
Sformułowania takie jak "niechciana ciąża", "planowanie dziecka", "dziecko kosztuje", "dziecko czy kariera ?" które na stałe weszły do współczesnego języka kultury i mediów, nie sprzyjają postrzeganiu zakładania rodziny jako stanu naturalnego i oczywistego. Zasiłki, zapomogi, które w założeniu mają być narzędziem kompensacji braków, wyzwoliły pewien model mentalny, w ramach którego wychowanie dziecka kojarzy się z brakiem czy niemocą, które zrekompensować mają państwowe pieniądze. Te semantyczno-kulturowe oddziaływania sprawiły, iż rodzina zaczęła być postrzegana przez współczesnych millenialsów jako kategoria sukcesu i wyzwania, tuż obok samorealizacji zawodowej, czy życia towarzyskiego, a przede wszystkim jako kategoria "problemu", z którym trudno sobie poradzić. Zaprzestano rozumienia rodziny jako naturalnego i oczywistego środowiska życia, w którym warto rozwijać swoje człowieczeństwo. Potomstwo przestało być błogosławieństwem, a stało się przysłowiową "kulą u nogi".
W ostatnich miesiącach, na licznych billboardach w Kanadzie rodzice mogli przeczytać następującą zachętę: "Największy dar, jaki możesz dać swojemu pierwszemu dziecku, to nieposiadanie kolejnego." Czy na kanwie tej niebezpiecznej demograficznie kulturowej zmiany, również w Polsce doczekamy się takiej kampanii jak w Kanadzie?
Grupa pierwotna w odwrocie
Pojęcie rodziny jako grupy pierwotnej wprowadził do socjologii amerykański socjolog Charles Horton Cooley w 1909 roku. Według jego definicji "grupa pierwotna to grupa odznaczająca się ścisłym zespoleniem jednostek poprzez stosunki osobiste i współpracę. Pierwotność tych grup ma wiele wymiarów, ale najważniejszym jest to, że tworzy ona społeczną naturę jednostki" - podaje Wikipedia.
Tak bardzo aktualna dziś tendencja do rezygnacji z posiadania potomstwa, powstawanie restauracji i hoteli adresowanych do klientów bez dzieci czy osiedli tylko dla singli, nakazuje zadać otwarte pytanie o to, w jakim kierunku będzie ewoluowała wspomniana przez Cooleya społeczna natura jednostki. Czy powstanie jakiś alternatywny model wspólnoty, gdzie następować będzie wymiana emocjonalna oraz współpraca ? Mówiąc wprost: czy rodzinę wraz z całym dobrodziejstwem jej różnorakich doświadczeń uczuciowych i społecznych można w jakikolwiek sposób zastąpić ? A jeśli nie, to jakie będą długo- i krótkoterminowe skutki rozpadu ludzkich wspólnot ?
Pułapka hedonizmu
Antoni ma 70 lat, 3 ukończone fakultety z nauk technicznych i doktorat z elektroniki. 3 lata temu zmarła mu żona - Krystyna, z którą przez 20 lat tworzyli zgrany duet. Czytali te same książki, oglądali te same filmy, o których mogli rozmawiać do 5 rano, podróżowali. Wspólnie prowadzona firma przez wiele lat zapewniała im stabilny poziom życia. Nie chcieli mieć dzieci. - Moja matka i ojciec - wspomina Antoni - bardzo dbali o moją edukację. Interesowałem się wszystkim, a oni wspierali aktywnie moje zainteresowania. Byłem jedynakiem. Dla mnie nauka, zdobywanie wiedzy były całym światem, który - od chwili, gdy pojawiła się w moim życiu - Krysia dzieliła razem ze mną. Aż do momentu, gdy odeszła. Dziś Antoni mieszka sam z 3 kotami. Pogrążony w smutku, który czasami na chwilę ustępuje, nie ma zbyt wiele sił na wspomnienia. Na szukanie poczucia sensu, które może go utrzymać przy życiu, nie ma ochoty. Przy jego utrzymującej się depresyjności i trudnościach w komunikacji, ciężko też trwać przy nim resztkom przyjaciół, którzy jeszcze mu pozostali.
Po(d)stęp
- To dzisiejsze patrzenie na ludzi, którzy nie chcą mieć dzieci, to jakiś archaizm, średniowiecze wręcz - stwierdza Karolina. - Przecież każdy ma prawo do własnej decyzji, do życia zgodnego z własnymi oczekiwaniami. - Ze stwierdzeniem o prawie do dokonywania własnych wyborów trudno się nie zgodzić.
- Czy się boję, co będzie kiedyś ? - zastanawia się na głos Michał. - Nie, staram się o tym nie myśleć. Żyję tu i teraz. Najlepiej jak potrafię, w zgodzie z własnymi wartościami i przekonaniami. Co zrobię, jeśli Karolina kiedyś zmieni zdanie, a będzie już za późno na dziecko ? Nie wiem. Przyznam, że nie zastanawiałem się nad tym...