"Czy wyjdziesz za mnie ? - to pytanie, na które wiele zakochanych młodych kobiet czeka z niecierpliwością. Tymczasem - choć zwykle nie zdają sobie one z tego sprawy - nie jednego potencjalnego narzeczonego przyprawia ono o ból głowy. Bo zaręczyny to wydarzenie, które odbywa się zwykle tylko raz w życiu i nic nie może go popsuć. Romantyczna kolacja przy świecach, piknik w górach, a może lot balonem ? W jaki sposób sprawić, by ona powiedziała "TAK !" ? O tym, czym są zaręczyny, o czym należy pamiętać przygotowując się do nich oraz jak wspominają je, ci , którzy mają je za sobą, dowiecie się z naszego dzisiejszego artykułu.
Będzie ślub !
Wciąż - na szczęście bardzo rzadko - zdarza się, by ślub nie został poprzedzony zaręczynami. Tradycja zaręczyn wciąż jest żywa, co świadczy o tym, że jest ona ważna zarówno dla samych narzeczonych, jak i ich rodzin. Dzień, w którym przyszły narzeczony stara się o rękę swojej ukochanej pozostaje w pamięci Tych Dwojga na długie lata. Choć na przestrzeni lat obyczaje związane z zaręczynami zmieniają się, ich waga oraz radość z nich płynąca pozostają niezmienne. To w końcu jeden z najpiękniejszych - podobnie jak ślub czy narodziny dzieci - dni w życiu, w którym zapada decyzja o chęci kontynuowania go razem, na dobre i na złe.
Historia pokazuje, że niezależnie od czasu, miejsca i kultury, okoliczności tego wielkiego dnia nie mogły być przypadkowe. Klęknięcie na prawe kolano, wręczenie pierścionka zaręczynowego poprzedzone pytaniem "Czy zostaniesz moją żoną ?", podczas którego zadającemu je łamał się głos - to sytuacja "stara jak świat", odporna na wszelkie historyczne i kulturowe "burze" i zawirowania. Elementem, który uległ zmianie na przestrzeni lat pozostaje fakt, iż zaręczyny coraz częściej odbywają się w romantycznej atmosferze tylko we dwoje, bez udziału rodziców i pozostałych członków rodzin, którzy dopiero później zostają poinformowani o zaistniałym fakcie.
Staropolskim zwyczajem
Wszyscy pamiętamy zaręczyny Tadeusza i Zosi z "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza. Uczta na trawie, gdzie tańczono polonezy i mazurki, biesiadowanie przy staropolskich (wyłącznie !) potrawach. Tradycja szlachecka, która mieszała się z ludową ostatecznie stawała się tradycją narodową. Choć mało kto interesuje się aktualnie dawnymi obyczajami, niektóre z nich zachowały się do dziś i są ochoczo kultywowane - zwłaszcza ku uciesze starszych pokoleń.
Tradycją, którą praktykowano dawniej, był obiad lub kolacja, która odbywała się z inicjatywy samych zakochanych. To w obecności swoich rodziców i najbliższej rodziny odbywały się zaręczyny - młodzi oznajmiali wówczas, że chcą się pobrać. Naturalną konsekwencją takiej deklaracji była prośba młodzieńca o rękę dziewczyny skierowana do jej rodziców. Odpowiedzią na nią zwykle bywała zgoda i błogosławieństwo rodziców. Z kolei brak zgody ojca na zamążpójście córki praktycznie przekreślał matrymonialne plany młodych i niejednokrotnie bywał powodem wielu wylanych łez...
W ramach ciekawostki warto w tym miejscu wspomnieć o zapomnianej już tradycji tzw. zrękowin, która polegała na zawarciu przez rodziców narzeczonych przedślubnej umowy. Choć był to akt doniosły i uroczysty, umowa określała warunki przyszłego zawarcia małżeństwa i miała wiążąca moc prawną. Jedną z tradycji, choć coraz rzadziej spotykaną jest wciąż zwyczaj przekazywania z pokolenia na pokolenie pierścionka zaręczynowego. Polega on na tym, iż matka narzeczonej przekazuje swojemu przyszłemu zięciowi pierścionek obecny w rodzinie.
Moda na nowoczesność
Chociaż wciąż wielu młodych decyduje się na tradycyjne zaręczyny w obecności najbliższej rodziny i nie wyobraża sobie nie otrzymać ich błogosławieństwa, mało kto byłby dziś w stanie zgodzić się na zrękowiny i "urok" formalno-prawnej umowy tam, gdzie przecież chodzi o miłość.
Oczywistym jest wciąż, że to mężczyzna jest tą strona, która prosi kobietę o rękę - tradycja ta wciąż jest aktualna i praktykowana. Niemniej zdarza się, iż coraz częściej kobiety przejmują pałeczkę w kwestii dążenia do określenia się przez przyszłego narzeczonego co do jego zamiarów i planów na przyszłość. Jakkolwiek nie są to oświadczyny ze strony kobiety, to warto się zastanowić nad tym, dlaczego takie sytuacje są coraz bardziej powszechne...
Kolejna grupa osób to te, które planują ten niezwykły moment tylko we dwoje, bez obecności osób trzecich - w tym rodziców. Za tym pełnym emocji i wyzwań planowaniem stoi zwykle mężczyzna, który wertując Internet i wszelakie poradniki, poszukuje najbardziej niecodziennego i oryginalnego pomysłu na zdobycie ręki swojej ukochanej. Zazwyczaj taka "z polotem" zorganizowana niespodzianka, pozostaje w pamięci drugiej połówki na długie lata.
W oczywisty sposób, ta wyjątkowa chwila nie może odbyć się bez włożenia na palec ukochanej pierścionka zaręczynowego, który jest odwiecznym symbolem miłości i zapowiedzią zbliżającego się ślubu... To tradycja, obecna w Polsce od XVII wieku, nie zmieniła się na przestrzeni dziejów.
Znajdź różnicę
Dość powszechnie stosowanym zamiennikiem terminu "zaręczyny" są "oświadczyny". Warto wiedzieć, że to nie to samo. Oświadczyny to słowna propozycja zawarcia małżeństwa złożona przez mężczyznę kobiecie. Mogą być one traktowane jako preludium do zaręczyn, które w praktyce wiążą się z wyprawieniem rodzinnej uroczystości, udziału w niej rodziców i rodzeństwa z obu stron, podczas której goście wspólnie świętują wkroczenie pary młodych w kolejny, bardziej dojrzały etap ich związku.
Zaręczyny to przysłowiowe "postawienie kropki nad i", kiedy to dochodzi do deklaracji nie tylko wzajemnej miłości, ale też chęci kontynuowania życia we dwoje, na dobre i na złe. To początek wspólnej drogi i fundament do budowania swojego życia razem.
Siła prostoty kontra....
Choć branża weselna należy do tych, które prężnie się rozwijają, coraz częściej zdarza się, że narzeczeni rezygnują z wielkiej weselnej pompy. Nie inaczej jest w zaręczynami. Ilu ludzi - tyle odmiennych potrzeb, pomysłów i punktów widzenia, w jaki sposób świętować jeden z najważniejszych dni swojego życia. Bywa, że poproszenie wybranki o rękę, nie wiąże się z jakąś wyjątkową oprawą i szczegółowym planem. Spontaniczność, czekanie na naturalne pojawienie się idealnego momentu nie należy do rzadkości...
- Pierścionek nosiłem przy sobie jakieś dwa tygodnie i strasznie się z tym męczyłem - zwierza się Krzysztof, narzeczony Emilii. - W tym czasie bywaliśmy w rożnych miejscach - w kinie, restauracji, sklepie, na parkingu, u znajomych... Nie mogłem zdecydować się na żadne miejsce, żaden moment nigdy nie był wystarczająco dobry. Próbowałem wertować Internet szukając jakiegoś pomysłu, ale niektóre z nich przekraczały moje możliwości finansowe i czasowe, inne zdawały mi się zbyt "oklepane". W końcu, gdy Emilka podlewała u siebie kwiaty, a ja przygotowywałem coś w kuchni w domu jej rodziców, powiedziałem sobie; "Teraz albo nigdy". Była kompletnie zaskoczona, bo moment był totalnie niespodziewany. Teraz się z tego cieszę. Bo wyszło spontanicznie, polały się łzy wzruszenia i to było takie dość symboliczne - w warunkach normalnego życia, kiedy podlewa się kwiaty i gotuje, a my mamy na sobie najzwyklejsze T-shirty i kapcie... Oczywiście, powiedziała: "TAK !". Nie zapomnieliśmy też o rodzicach, których zaprosiliśmy do restauracji, gdzie odbyły się tradycyjne zaręczyny. Ponieważ stan zdrowia mamy Emilki nie należy do najlepszych, postanowiliśmy zdjąć z niej ciężar organizacji i przygotowywania przyjęcia w domu. Choć było jej troszkę przykro ze względu na własna niedyspozycję, to chętnie się zgodziła.
...wielka pompa
Wielu przyszłych narzeczonych pragnie zadać swojej wybrance to najważniejsze w życiu pytanie w sposób szczególny. Nie zważając niekiedy na koszty finansowe, są gotowi przeznaczyć spore fundusze na to, by moment zaręczyn stał się dla pary jedyny w swoim rodzaju. W tym celu szukają najlepszej, najbardziej oryginalnej opcji - z pomocą śpieszy im Internet i relacje tych, którzy takie doświadczenie mają już za sobą. Jak się okazuje, gra jest warta świeczki, gdyż ujrzeć łzy wzruszenia w oczach Ukochanej to rzecz bezcenna.
- Nie wiedziałam, dokąd jedziemy z Czarkiem - wspomina Eliza. - Mówił tylko, że to niespodzianka. Byłam więc w naturalny sposób podekscytowana, bo zupełnie nie wiedziałam, co mnie czeka. Dojechaliśmy na Mazury, a na miejscu czekał już na nas.... balon ! Kolorowy i naprawdę olbrzymi - dotąd nie zdawałam sobie sprawy z jego wielkości.
- Gdy byliśmy już w górze, Eli cały czas zachwycała się niespodzianką, widokami i myślała, że na tym koniec - dodaje Czarek. - A to był dopiero początek przygody... W pewnej chwili uklęknąłem przed nią i spytałem, czy zostanie moją żoną. W dłoniach, które trzęsły mi się jak galareta trzymałem pudełko z pierścionkiem. Byłem strasznie zestresowany, bo nie wiedziałem, czy zmieszczę się w tym niewielkim koszu, gdzie dodatkowo znajdowały się różne sprzęty...
- To było dla mnie totalne zaskoczenie, do tego poryczałam się jak bóbr, podobnie jak Czarek - oczy Elizy szklą się na to wspomnienie. - To był najwspanialszy dzień w naszym życiu, nie wiem, czy nie bardziej udany od wesela, które też miło wspominamy.
- Mamy też ekstra pamiątkę, bo postarałem się wcześniej, by w balonie zostały zainstalowane kamery - wyjaśnia Czarek. - Cała sytuacja została więc uwieczniona, mamy z tego zmontowany filmik. Niedługo urodzi się nam pierwsze dziecko. Jeszcze nie wiemy, jakiej będzie płci ale wiemy, że na pewno pokażemy mu kiedyś video z naszych zaręczyn w balonie.
Bon Ton
Jak pokazują doświadczenia wielu pokoleń, trudno znaleźć kobietę, która nie pragnęłaby usłyszeć pytania: "Czy wyjdziesz za mnie ?" Podczas planowania tego wyjątkowego momentu, niezależnie od tego, czy odbędzie się on tylko we dwoje, w gronie rodzinnym, w otoczeniu luksusu, tudzież podczas spaceru po lesie, warto zadbać o ważne elementu Savoire Vivre'u. "Wpadki" bowiem w tej materii mogą zniweczyć cały misternie przygotowywany plan lub.... stać się wesołym, humorystycznym wspomnieniem.
Przyjęcie z okazji zaręczyn powinno odbyć się w domu przyszłej Narzeczonej. Biorąc pod uwagę fakt, iż za zakup pierścionka zaręczynowego odpowiada Narzeczony (i opcjonalnie jego rodzice), organizacja przyjęcia spoczywa na rodzinie Narzeczonej. Odpowiedni termin najczęściej wskazuje jej matka.
- Kolega doradził mi, bym przygotował sobie to, co chciałbym powiedzieć - mówi Kamil, który od 3 lat jest mężem Ani. - Chciałem, by było to autentyczne i prosto z serca i nie ograniczało się jedynie do pospolitego "Jesteś dla mnie wyjątkowa, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie." Choć głos mi się łamał, w końcu wyksztusiłem z siebie wspomnienie o tym, jak Ania leżała po operacji w szpitalu i jak bardzo to doświadczenie uświadomiło mi, że tylko z nią chcę spędzić resztę życia. Bardzo ją to wzruszyło. Potem przełamałem nieco tę powagę wrzucając opowieść o tym, jak przypadkiem zostawiliśmy mojego psa na parkingu jednego z supermarketów i zorientowaliśmy się dopiero w domu. Zaśmiałem się, by się dobrze zastanowiła, bo co będzie jeśli zapomnimy o naszym dziecku ? Śmialiśmy się jeszcze długo potem, a rodzina przy stole doskonale się bawiła. Dzięki temu atmosfera się rozluźniła i potem wszystko poszło już gładko.
- Kamil nie zapomniał też o moich rodzicach - dodaje Ania. - Wręczył mojej mamie przepiękną wiązankę różnych kwiatów w kolorach bladego różu (takich, jakie najbardziej lubi), a Tacie mini-kolekcję nalewek, których jest amatorem. Urzekło mnie, kiedy powiedział o mnie, że wie, iż w moim sercu mieszka Bóg i że będzie dla niego zaszczytem móc poślubić kobietę z takim sercem. Powiedział też, że dziękuje moim rodzicom za to, że zaprosili do mojego serca Najbardziej Znakomitego Mieszkańca Spośród Wszystkich Możliwych.
- Na koniec oświadczyłem przyszłym Teściom - relacjonuje Kamil - że uczynię wszystko, by ten wspaniały dar pomnażać najlepiej jak będę umiał czyniąc Anię szczęśliwą. Zależało mi bardzo, by rodzice Ani zobaczyli we mnie przyszłego odpowiedzialnego męża i ojca. I w końcu mogłem zadać Ani to długo oczekiwane pytanie, czy zostanie moją żoną...
- Oczywiście odpowiedziałam, że tak - śmieje się Ania. - Potem Kamil wsadził mi na palec pierścionek i nadszedł czas, wzruszeń i gratulacji. Bardzo przejmowałam się tym przyjęciem ale wyszło naprawdę super.
Nowe otwarcie
Czasy, kiedy starożytny Rzymianin pragnąc poślubić swoją wybrankę podarowywał jej monetę, a później złoty lub żelazny pierścień, dawno minęły. Zrękowiny i kontrakt zawierany pomiędzy rodzinami także odeszły w niepamięć. Nie grożą nam również typowe dla tradycji żydowskiej łączenie w pary panien i kawalerów za pośrednictwem ich ojców, których wybór uwarunkowany był statusem społecznym i stanem konta przyszłego zięcia czy synowej. Także dziś, zgoda ojca tudzież obojga rodziców nie ma wpływu na decyzję młodych o małżeństwie.
Zaręczyny - choć to także moment pewnej sytuacji społecznej, informacji o zmianach czekających cały system rodzinny - to przede wszystkim czas refleksji nad własnymi uczuciami, nad tym, co mówi serce, a także nad własnym systemem wartości. Za deklaracją "Chcę spędzić z tobą życie" stoi bowiem decyzja o otwartości nie tylko na piękne chwile, ale też na te, które będą wiązały się z wysiłkiem i wyzwaniami, by przyszłe małżeństwo uczynić kochającym się, szczęśliwym i ....trwałym. Takich szczęśliwych i twórczych chwil życzymy wszystkim przyszłym Małżonkom.